sobota, 9 września 2017

Czas

W odległej przeszłości chmury zamętu
Stworzone w myślach, z braku postępu
Przycichły fale morza i szumy wiatrów
By dać pospolitość, bezwonność kwiatów
W chwili spokoju i wodospadzie porażek
Przestała działać gospodarka marzeń
Przerwana moja niechęć, melodia ciszy
Zonwu do tego świata chce mnie zbliżyć
W przeszłości oddany nieistotnej idei
Dałem się ponieść bezpowrotnie nadziei
Że świat jak szeroki i bliski mojej głowie
Zabłocony smutkiem i utracony w połowie
Nie smucę się wcale czasem zgubionym
Zyskuję wiedzę i zdobywam co utracone
Niewiele mi trzeba by zmierzyć wątpliwości
Ale trzeba mi wiele, żebym zwątpił w siłę miłości

Drogi przyjacielu,

Minęły całe wieki i eony odkąd tutaj zajrzałem. Czuję, że każdy kolejny list będę tak rozpoczynał. Nie czuję już tak silnej potrzeby, aby wchodzić i dzielić się swoimi robaczywymi myślami. Czas pokazał, że człowiek się zmienia. Stałem się bardziej pospolity, nudny i bardziej zrozumiały. Czy mnie to cieszy? Z niektórych względów z pewnością, bo kontakty międzyludzkie stały się prostsze. Zacząłem rozumieć i mnie zaczęli rozumieć. Czuję jakbym miał więcej siły do życia, której zawsze uparcie i nieustannie szukałem. Czuję jednak, że coś tracę. Jak to zawsze bywa, coś kosztem czegoś. Mam wrażenie, że ta część mnie, która tworzyła te blogi i pisała te wiersze gdzieś powoli umiera. Znika i rozpada się w pył. Kiedyś starałem się bardzo często pisać. Był czas, że co najmniej raz w tygodniu pojawiał się wiersz, a w tym roku... może dwa? Może to jedynie załamanie woli i cisza w natchnieniu, ale czuję, że jednak nie. To nie cisza lecz pustka. Rozpaczliwie próbuję mówić sobie, że to nie koniec, że jestem jeszcze młody i wiele przede mną, tyle do napisania, ale jednak jestem zmieszany i chyba pozostawię to na jakiś czas. Może czas się dokształcić i wrócić tutaj kiedy będę gotowy? Może jednak warto skupić się na czymś większym? Nie wiem, choć się domyślam. 
Z tymi słowami zostawię Cię, mój drogi czytelniku. Trzymaj się ciepło i myśl czasem o poetach, którzy utracili wiarę w siebie, o ludziach lekkiej duszy i ciężkim umyśle, o niepoprawnych marzycielach, którzy spadli z chmur i roztłukli się o chodnik rzeczywistości. Do ponownego przeczytania.

Alexander

niedziela, 26 lutego 2017

Zima

Otarłem się niedawno o śmierć
Bardziej niż zazwyczaj
Na granicy stanął brzeg
Zaprzepaściło to mój zwyczaj
Przez szparę w oknie dopatruję się
Niezwykłości tego zdarzenia
W głowie słyszę dziwny dźwięk
Echo niedawnego przerażenia
W głowie jakby lustra wyrosły
Patrzy na mnie wiele oczu
Mówią do mnie szepty, głosy
Jakby przesądziły wartość mojego losu
Sekunda, nawet mniej
Tyle trwało przerażenie
Ale zatraciło tyle mnie
Jak niejasne porażenie
Powiem tylko jedno, moja droga
Wszystko minie, trzeba czasu
Odejdzie w spokoju nawet trwoga
A my pójdziemy, do czerwcowego lasu


Drogi Przyjacielu,

Znowu zrobiłem sobie długą przerwę. Powoli zima się kończy, tak samo jak i kończą się jej chłodne przemyślenia. Czas mija nieubłaganie, a ostatnio coraz częściej marzę o tym, żeby go odzyskać, cofnąć, zatrzymać. Ale nie jest to szczere marzenie, bo spotkało mnie tyle co złego, to dobrego. Niemniej chciałbym opowiedzieć o tym co może zdarzyć się podczas chwili nerwów, ignorancji i braku skupienia. Moja odpowiedź, to szara mgła, która unosi się czasem nad ciałem człowieka. Moja mgiełka oplotła mnie nieco ponad miesiąc temu. Byłem w drodze do domu i straciłem panowanie nad trajektorią jazdy. Po wyczerpujących kilku sekundach walki, gdy się poddałem widząc, że tej potyczki nie wygram mogłem mieć tylko nadzieję, że zobaczę się z osobami, które już nie goszczą na tym świecie. Posłucham co mają do powiedzenia. Opowiem jak mi tutaj było i jak bardzo żałuję, że tak to się skończyło. Ale nie, stało się inaczej. Odeszła moja przyjaciółka, która była ze mną do końca. Drzewo pośród pól, ostatnie przed dłuższą przerwą. Tak niewiele brakowało, a być może nie byłoby aż tak źle. Ale teraz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Czasu nie cofnę, biegu zdarzeń nie zmienię, choćbym chciał. Lęki i strachy, które się pojawiły po tym zdarzeniu czasem są mocniejsze, czasem słabsze. Choć walczę, to nie wiem tak naprawdę z czym walczę. Nie wiem jak. Nie wiem co powinienem zrobić. Zbyt dużo w tym równaniu jest niewiadomych. Wiem tylko jedno, mam przy sobie osobę, która się nie odwróci ode mnie, daje mi poczucie stateczności, choć błądzę w tej mgle, która się nade mną roztoczyła w tamtym momencie, to zawsze jest ta osoba, do której mogę wrócić. Krzywdzę ją, choć kocham. Potrzebuję, a ona niczego nie żąda w zamian. Czuję, że do niej przynależę i nie miałbym jak się jej odwdzięczyć za ten czas, za jej starania i cierpliwość. Nie wiem nawet jak podziękować. Gdybym jej nie miał, a byłbym w obecnej sytuacji, to już dawno bym przepadł. A przepadłbym i żałował. Że skończyło się tak łagodnie i bez powikłań. Że skończyło się względnie lekko dla mnie. Że nie skończyło się dla mnie.

Alexander