czwartek, 25 sierpnia 2016

Noc

Nocą przychodzi ona, i puka do okna
W swojej białej koszuli siada przy mnie
Patrzy w zmęczone oblicze, patrzy do oka
Zostawia ślady w mojej głowie, a strach nie minie

Nocą przychodzi do mnie i zagląda w głowę
Uśmiecha się, zostawia krwawe ślady na podłodze
Leżąc tylko patrzę i spoczywam, co więcej mogę?
Przychodzi i odchodzi, a dreszcz zostaje w mojej nodze

Nocą przychodzi, powie czasem jakieś słowo
Zostawi jakieś smutne spojrzenie i myśli
Moja głowa jest równoznaczna z pustą trwogą
Nie wypędzę jej, choćbym nie wiem jak się wysilił


Drogi Obserwatorze!

Znowu dawno tutaj nie pisałem. Znowu przychodzi noc, powoli, bo ona nigdy się nie spieszy. Jak kobieta w białej sukni sunie i niespiesznie idzie w stronę ołtarza, tak i noc nadchodzi zatacza swój czarny kołtun i ochładza myśli i spojrzenia. Z czasem człowiek się do niej przyzwyczaja. Patrzy jej w oczy (na tyle na ile można nocy patrzeć w oczy). Próbuje rozmawiać z nią, potem dopiero orientuje się, że rozmawia z samym sobą. Czasem siada z nią przy kawie i po prostu oddaje się myślom przez wiele godzin. Nierzadko po prostu widząc ją kładzie się i oddaje w objęcia Morfeusza. Dla mnie noc jest szczególnym czasem, w którym to nigdy nie wiem jak powinienem działać. Zadaję sobie pytania, zadaję sobie odpowiedzi, szukam pytań, szukam odpowiedzi. Szukam chęci, próbuję przetrwać. Zmusić się do ominięcia jej. Bo co mi przyjdzie z tego, że będę patrzeć się na tę czarną Pannę Młodą, która nic nie mówi albo, o zgrozo, coś zacznie mówić. Chyba tego najbardziej się obawiam. Nocą tracimy tę swoistą ochronę, jasność, ciepło i czujemy się bezbronni. Wtedy człowiek jest wrażliwy na szepty. Nierzadko te niekoniecznie przyjemne. Boję się patrzeć w przeszłość. Nigdy nie znajduję tam nic dobrego. Choć przez ostatnich kilka miesięcy wiele dobrego się zdarzyło, w sumie nie do końca wiele. Acz jedna osoba mi się zdarzyła, bez której czuję się jakbym nie miał ciała, był tylko obłoczkiem, który tylko czeka aby zniknąć. Jakby już nie było mnie. Jak nie ma nas, tak i nie ma mnie. Nie potrafię podjąć żadnej decyzji. Po prostu trwam. Próbuję zająć czas. Ale to na nic. Ciągle myśli wracają i drążą. Boję się mówić, bo powiem coś za dużo. Boję się milczeć, bo oznacza to zgodę na zdanie innych. Boję się nocy, bo przynosi niekoniecznie dobre pomysły. Boję się żyć. Znowu nadeszła noc. Mam nadzieję tylko, że to nie będzie zwiastunem początku kolejnej długiej nocy w moim życiu.
Dobranoc

Alexander

niedziela, 10 lipca 2016

Pustka

Czas nadszedł, dno granicy światów się rozpadło
Nierzeczywista szarość ogarnęła moje gardło
Przepaliła się chęć na to, żeby ciało nadal trwało
Cały czas w uszach urywek melodii ciszy w kółko grało
Siedząc w izolacji z dala od świata matczynego
Niemal nie bacząc na szerokie możliwości tego
Aby wziąć w ręce swoje sprawy, patrzę tęsknie
Wzrok opada niechętnie na naszą odległość od siebie
Zamykam oczy, a sen wcale przyjść nie potrafi
Czekam aż zmęczenie do mnie w końcu trafi


Drogi Obserwatorze!

Nie sądziłem, że wrócę tu tak szybko. W tym liście, tak jak i we wszystkich poprzednich pewnie wartość merytoryczna będzie mniejsza, równa zero, natomiast w jakiś sposób mi to pozwala na odciążenie moich myśli. W sumie z takim założeniem to wszystko powstało. W taki niebanalny, mam nadzieję, sposób tworzę archiwum, pamiętnik i zbiór myśli pozostawiony poza granicami czasu i świata materialnego. Piękne, prawda? Zostawić coś po sobie czego nie można dotknąć, a można przeczytać. Dopóki serwery na to pozwolą moje myśli tu zostaną. Co prawda szansa, że ktoś to odczyta jest niewielka. 
Siedzę i duszę się w pokoju gdzieś daleko na północy. Czuję się trochę jakbym sam się rzucił gdzieś daleko i niepotrzebnie. Niemniej robię to z pobudek, aby przetrwać. W pokręcony sposób wierzę, że to co robię jest dobre i tak powinienem właśnie działać. Ale nie do końca. Gdzieś we mnie toczy się wojna, której druga strona mówi, że nie powinienem tego robić. Że zostawiłem coś bardzo ważnego za sobą. Czuję się jakbym porzucił coś. Chociaż nie chcę tak myśleć. Nie chcę mieć tych myśli. Bardzo mnie to uderza i obawiam się utraty. Czy to jest normalne? Czy w tak krótkim czasie mi zaczęło zależeć aż tak mocno, że nie potrafię zaspokajać nawet w połowie w normalny sposób pierwszego filaru z piramidy Maslowa?
Choć wiele razy chciałem uciec się do płaczu, żeby wyczyścić moje emocje. Czasem to pomaga - przyznam. Chociaż równie dobrze pamiętam, że nie mogłem nawet zmusić się do płaczu kiedy zmarł mój ojciec. Jakie miałem wtedy myśli? Prawdopodobnie pustka przeszła mi przez głowę. Mieszanka zdziwienia, zaskoczenia i przerażenia. Potem zacząłem żałować wielu rzeczy. Stoczyłem się. A moją terapią był wyjazd, a obecnie znalazłem się w tym samym miejscu. Minął rok. Tak mocno się zmieniłem? Wyjazd, który pozwolił mi powrót do normalności. Zmiana otoczenia i sposobu życia, która trwała trzy miesiące zmieniła mnie o sto osiemdziesiąt stopni. Zacząłem myśleć racjonalnie, znalazłem miłość swojego życia i zacząłem powoli osiągać to co chciałem. A teraz czuję się zupełnie odwrotnie. Pocieszam się, że ten wyjazd jest znacznie krótszy. Obawiam się zmian, które przyjdą wraz z tym wyjazdem. Choć pewnie nie będą wielkie, o ile jakiekolwiek zauważę. 
Życie jest przewrotne i mógłbym mówić na ten temat przez wiele godzin, choć tak naprawdę nie miałbym nic ciekawego do powiedzenia, bo co mogę przecież wiedzieć o życiu? Jestem za młody, żeby dawać komuś rady. Nie umiem się zaaklimatyzować w życiu codziennym. Jestem nieodpowiedzialny i nie umiem się zorganizować. Niemniej wierzę, że mam cel. Że jest osoba, która na mnie czeka. Jednocześnie to mnie wprowadziło w taki stan, jak i również to mnie motywuje do życia. Doskonale pamiętam momenty kiedy jej nie było, a czułem się beznadziejnie i niepotrzebny. Rok temu jak jechałem do pracy nie przejmowałem się konsekwencjami żadnego czynu. A teraz efekt tego czuję chociażby w nodze, albo raczej, co gorsza, nie czuję. Jakby część nogi przestała odczuwać przez głupią decyzję.
Zamknę ten potok dziwnej konfesji. Ukłonię się nisko przed Tobą, drogi Obserwatorze i podziękuję za przeczytanie kilku żali młodego zakochanego człowieka. Postaram się coś ciekawszego następnym razem zaserwować.

Alexander

czwartek, 7 lipca 2016

Szare miasto

Drogi Obserwatorze!

Dzisiaj zaczynam bez wiersza, o ile te kilka wersów z rymami niedokładnymi można tak nazwać. Nie dlatego, że mi się skończyły, tutaj żaden nie pasuje, a już z pewnością żaden z tych, które zdarzyło mi się napisać. 
Znowu wyleciałem poza granicę mojej wyobraźni. Niegdyś robiłem to w moim pokoju. Obecnie siedzę na łóżku tak bardzo oddalonego od mojego. Kilka krajów, strefę czasową, dwa morza, tysiąc mil i nieskończoność oddechów. Jestem na dalekiej i zimnej północy. W szarym mieście, gdzie ludzie ubierają się inaczej i mówią w niewyraźnym języku. Niemniej jest tutaj nić poczucia bezpieczeństwa, której nie odnajduję we własnym kraju. Ciekawe, prawda? Znajduje się tutaj tolerancja, bo imigrantów jest naprawdę sporo. Znajduje się tutaj cierpliwość wobec osób gorzej radzących sobie. Znajduje się tutaj pomocna dłoń, którą doświadczyłem kilkakrotnie. Znajduje się też tutaj nieograniczona tęsknota. Nie za krajem. Za osobą, która jest moją motywacją i sensem. Tęsknię za wieloma czynnikami, za jej oddechem, dotykiem, ciepłym słowem, bliskością, spacerami, szeptami, oczami i pocałunkami. 
Czy to sprawia, że jestem jednym z tych romantycznych bohaterów, którzy użalają się nad sobą i swoimi czynami? Nie jestem do końca pewny. Ale jestem przepełniony obawą. Obawa, która mnie niszczy od wewnątrz. Coś z czym się urodziłem, coś co zakorzenił we mnie mój ojciec. Powtarzał, że dopóki jest ciebie pełno, to jest się zauważanym, jak już znikasz, to nikt nie zwraca na to uwagi czy kiedykolwiek byłeś. Z pewnością ubierał to w inne słowa, ale sens został zachowany. Obawiam się, że zostanę zapomniany. Pomimo tego, że jestem, staram się i kocham, to zgadzam się, jestem gdzieś poza granicą wyobraźni. Jestem tylko zlepkiem liter i bitami głosu przenoszącego przez fale radiowe. Jestem tak zwanym kotem Schroedingera. Jestem, a jednocześnie mnie nie ma. Choć nadal odczuwam i żyję, to z daleka i nie idzie odczuć mojego ciepła. 
Drogi obserwatorze, czy też tak czujesz, kiedy znikasz i zostawiasz kogoś za sobą, nawet jeśli motywacje są szlachetne?

Alexander

czwartek, 2 czerwca 2016

Ogień

Choć w niekrótkim, a pięknym czasie
Roztaczam moje skalane dłonie
Zaciskam stary sznur w pasie
I patrzę jak życie mi płonie
Rozpalił się żar w tętnicach
Oczy pieką pięknym lśnieniem
Zamknąłem swoje życie w walizkach
Na upadek odpowiem tylko "nie wiem"
Patrzę na oblicze, które płonie
Widzę na jej oczy zawieszone na mnie
Czuję jak twarz dotykają jej dłonie
Oddalam przyszłość, w której czas minie




  Czas mija nieubłaganie. Mija właśnie pięć miesięcy, odkąd moje życie w pewnej płaszczyźnie bardzo się zmieniło. Tworzyłem to archiwum z myślą, że będzie dążeniem do nieistniejącej wewnętrznej utopii. Chciałem pokazać jak człowiek może się zmienić od wewnątrz i ile może się w nim zmienić zanim umrze. Chciałem coś osiągnąć i pokazać jaki byłem wcześniej, nim stało się jasne, że to nie jest wcale istotne. 
 Dotknął mnie specyficzny ogień i jestem z tego powodu rad. Nawet nie zauważyłem, że osiągnąłem coś więcej. Pokazałem jak się zmienia człowiek ogarnięty w wewnętrznej rozpaczy, żalu i nienawiści wobec nieżyjących bodźców do lica raczej zrównoważonego, gdzie nie drażni cień czy niejasność żywota. Zaczynam rozumieć pojęcia, że to magia w naszym świecie, który, jak niektórzy określają, jest wyjątkowo pozbawiony magii. Muszę powiedzieć, że mylą się wobec drugiej części, natomiast pierwszą część inaczej bym ujął. 
 Zaczynając od poglądu wobec naszego otoczenia. Jeśli istnieje jakaś magia, to jest jej bardziej ciemna odmiana, która otacza nas, nie ma żadnych dziadów w pelerynach rzucających zaklęciami czy innych fantastycznych stworzeń. Jest środowisko i samopoczucie. Jest pogoda i wolny wybór. Jest przede wszystkim życie. Ale też jest niewidoczna mgła, która otacza nas wszystkich. Mgła życzliwości, nieufności, odczuć wobec innych osób i intencji. Zaczynając od życzeń, w których chcemy, żeby danej osobie się powiodło lub chcemy czyjejś śmierci. Jak reagujesz, gdy dana osoba otrzymuje to czego jej życzyłeś, albo namiastkę tego? 
 Czas mija nieubłaganie. Robię się coraz starszy i bardziej statrzały. Widzę jak konserwatywne wnioski i poglądy otaczają mnie, choć tak bardzo chciałem być alternatywny i widzieć wszystko inaczej. Zaczynając od zadawania odpowiedzi, na których pytań nie znam wcale kończąc na byciu niezależnym obserwatorem w lekko stronniczym środowisku. Natomiast staję się człowiekiem, który przestaje się interesować. Natomiast mogę śmiało powiedzieć, że znów zacząłem marzyć. Jeśli to ma być cena, to właśnie ją płacę i nie czuję się z tym aż tak źle jak się spodziewałem. Nie jestem w tym sam i to mnie napędza. Wprowadza mnie w nieokreślony stan będący moim motorem, motywacją i chęcią chociażby do życia, której przez ostatnie parędziesiąt miesięcy mi brakowało.
 Acz co się dzieje z dziełem, na którym się skupiam? Owszem, jest i się tworzy, powoli ale do przodu.
Alexander


PS: Namiastka sklejki słów odnośnie beznadziejności sprawy.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Hard Sun

Hej
W oddali roztacza się echo moich wspomnień
Niejasna przestrzeń wykorzenia się niczym strumień

Hej
To dobry dzień, aby zakopać swoje troski
Poczuć jaki ten świat jest wyjątkowo nieboski

Hej
W konturze spojrzeń widzę jak ropieją moje myśli
Widzę jak Czarna Róża mi się przed oczami wyśni

Hej
Pożegnaj mnie proszę, nie uciekaj ode mnie
Choć martwe moje myśli i dotyk ciepły przeminie
To jednak nadal tylko ja, moje lico i oblicze
Dopóki jeszcze oddycham i Cię widzę



Drogi Obserwatorze!

Czas przemija, a życie toczy się kołem. A koło jeśli rozłożyć jako zbiór odcinków względem osi, to wyglądałoby jak sinusoida. Właściwie to jest sinusoida. Ale nie o tym chciałem... czas i życie to jest zbiór górek i dolin, więc myślę, że porównanie jest całkiem na miejscu.
Niemniej może powinienem wspomnieć o tym co się u mnie dzieje? Tak się zazwyczaj robi w listach. Tak więc roztacza się przede mną aura, która była mi dotychczas nieznana. Nie, to jest złe określenie. Sama aura była mi znana, ale jej blask nie do końca był mi znany, a już z pewnością nie w takich proporcjach. Niemniej przyjemnie się ogrzać w jej blasku i doświadczyć radości płynącej z jej słów i oczu.
Czerpię z każdej chwili wyjątkową energię, która wypełnia mnie na swój sposób. 
Oraz pojawia się strach, że to przeminie w chwilę. Wystarczy moment, chwila nieuwagi i wszystko można zepsuć. A co jeśli nie chcę? Nie chciałbym, żeby to wszystko się skończyło. Jedyny koniec, który przewiduję, to fakt, że zabierze mnie Zegarmistrz Światła Purpurowy i zniknę spełniony. Ale jeszcze nie teraz. Nie nadszedł odpowiedni czas.
Alexander

sobota, 19 marca 2016

Czasem

Ciekawe to życie
Czasem
Mam ochotę zabijać
A czasem
Mam ochotę tylko umrzeć
Lecz dzisiaj
Mam ochotę jedynie być
Sam


Drogi Obserwatorze!

Ostatnio rzadziej tutaj zaglądam, fakt. Niemniej nie zapominam o moich celach, które wyznaczyłem sobie i staram się do nich dążyć. Każdy człowiek ma czasem cięższe chwile, prawda? Ciekawi mnie czy przewaga tych nieprzyjemnych względem tych radosnych i neutralnych świadczy o dezorganizacji życiowej czy raczej niemocy w planowaniu swojej radości. Oczywiście, wiem, że nie do końca o to chodzi. Nie nad wszystkim ma się kontrolę, prawda? Czasem po prostu, niczym kukiełki, poruszamy się zgodnie ze sznurkami, które tak naprawdę są przypadkowymi zdarzeniami, raczej mniej, niż bardziej zaplanowanymi przez innych, i poruszamy się w rytm muzyki, której tak naprawdę nie chcemy słuchać. Teatr, w którym my wszyscy występujemy jest niezbyt kuriozalny. Do każdej sytuacji przybieramy inną maskę, wcielamy się w inną rolę, najbardziej adekwatną do sytuacji. Być może zdarzy się osoba, która będzie w stanie dojrzeć co kryje się pod tymi wszystkimi maskami. Być może zdradzisz jej jaka jest ta maska, która okazuje się Twoją twarzą. Przykre, że nie udaje nam się zbyt dobrze dobierać odpowiednie maski. Być może mamy za mało czasu? A może zbyt ubogą wiedzę, że nie wiemy jak się zachować... Nieistotne, o zgrozo, jak bardzo to nieistotne. Wszystko co teraz robisz, wszystko do czego dążysz, do czego ja dążę, jest nieistotne i nieważne z perspektywy absolutu. Niemniej jest jakiś motorek, dziwny mechanizm, który każe mi coś zrobić, zostawić po sobie. Czym jest życie? Odpowiadam. Niespektakularnym zlepkiem cierpień przeplatanym z nadmiarem nieistotnych chwil posypanych odrobiną szczęścia w proporcjach szczypty względem oceanu. Niemniej dla takich chwil się żyje, prawda? 
Dobranoc.
Alexander

środa, 2 marca 2016

Linia

Deszcz przenika wgłąb mojej głowy
Nic nie zostanie takie samo jak wcześniej
Wiatr wywiał ze mnie chęć do mowy
Przyszłość nigdy jeszcze nie była bliżej
Oczy pieką mnie widząc przeszłości skazę
Fotografie w mojej duszy przenikają mnie
Wobec niektórych żywię czystą odrazę
Inne czas wysusza i każdy obraz przeminie
Idę nad krawędzią przeszłości i przyszłości
Od lat, codziennie, przemierzam tak całe życie
Ledwie jedna noga na niej mi się mieści
Linia nigdy nie była tak cienka jakby skrycie
Niemal nigdy nie patrzę na prawo, ani w lewo
Tam gdzie przeszłość i przyszłość odchodzą w dal
Kątem oka widzę jedynie jakieś obumarłe drzewo
A czasem tylko dostrzegam zimną i martwą stal 





Drogi Obserwatorze

Widzimy się ostatnio zbyt rzadko, prawda? Nie jestem do końca pewny czy jesteś na miejscu, czy jesteś odbiorcą statycznym. Chciałbym, żeby tak było. Spróbuj sobie wyobrazić, że na każdej płaszczyźnie człowiek chce być zrozumiany. To właśnie niezrozumienie prowadzi do wszystkich konfliktów. A żeby zrozumieć trzeba chcieć. No i trzeba być. Mój drogi Obserwatorze. Czy istnieje szansa, żebyś był kiedy Cię potrzebuję? Pewnie tak. Wierzę w to głęboko. No nic, koniec gadki wstępnej. 
Jest środek tygodnia, początek nowego miesiąca. Już prawie kwartał za nami. Szybko to mija, prawda? 
Od dawna szukam nowych bodźców. Nowych wyzwań empirycznych. Ostatnio nawet nie idzie mi aż tak źle. Chcę coraz więcej i dalej, jak już zresztą opisałem w jednym z poprzednich listów. Najgorzej jest się zatrzymać w miejscu i widzieć stagnację, która nie prowadzi do niczego. Przykre i jednocześnie nienawistne uczucie. A ta nienawiść skierowana do mnie samego. Na szczęście ostatnio nie jest mi to dane. A wszystko dzięki mojej empatce, która stara się być zawsze dla mnie. Nie narzuca się i jest wtedy kiedy tego potrzebuję. Nie wiem na ile to widać, ale jestem dzięki niej wdzięczny za spojrzenie na dawne sprawy w nowym świetle. Może nie wszystkie, bo każdy ma coś z bycia konserwatystą, ale kilka szczegółów mi umknęło dawno temu i trzeba było to zrekonstruować i zbudować na nowo. Niemniej wiem, że dopóki ona chce dopóty ja będę chciał. Kiedy chęć zniknie będę zgubiony. Wciąż na nowo i z każdym dniem coraz bardziej. Za każdym razem kiedy ją widzę, to słucham jej bicia serca. Zapamiętuję każdy dźwięk i słyszę ciche "bije dla Ciebie". Wiele to dla mnie znaczy i chciałbym słyszeć to bicie jak najczęściej, bo to dla mnie naprawdę ważne. 
Razem wpłynęliśmy na tę rzekę, chociaż z zupełnie innych odnóg, to jednak płyniemy teraz na jednej łodzi. Nie chciałbym, żebyśmy byli od siebie oddaleni od burty do burty, bo wystarczy moment, zerwie się wiatr i łódź się wywróci. 

Alexander

piątek, 26 lutego 2016

Izolacja Całkowita

Wiatr zawsze mknie przez miasta
Szare ulice zamknięte między blokami
Patrzysz jak niknie każda warstwa
Wiem, że za sobą już nic nie zostawi
Jesteś zamknięty w parceli
Patrzysz się jak deszcz zalewa przestrzeń
Czekasz aż Cię od świata oddzieli
Jest przyczyną moich wszystkich drżeń

Zapamiętaj mnie
Spróbuj wspomnieć moje imię
Zanim Twój świat przeminie
Zanim wszystko we mnie zginie

Nie zrozum mnie źle, chciałbym jeszcze wrócić
Zdaję sobie sprawę, że nie dla mnie ta droga
A już nie dane mi będzie ją sobie skrócić
Dookoła mnie już została tylko trwoga
Dla ciebie każdy dzień wygląda tak samo
Zajmujesz się wciąż swoimi dawnymi sprawami
Nie czuję jakby to było tak dawno
Chociaż czuję, że mnie nie widzisz między twarzami



Drogi Obserwatorze!
Właśnie kończy się luty. Najkrótszy miesiąc w roku. Nigdy jakoś nie przepadałem za tą częścią roku. Ale też nie idąc w drugą stronę nie żywiłem wobec tego okresu jakiejś nienawiści. Natomiast lubię wiosnę, która przychodzi niedługo potem. Kiedy wszystko budzi się do życia zapominając o troskach zeszłego roku i żyje dalej. Zawsze na swój sposób mnie to inspirowało, chociaż nigdy nie wyszło mi ubranie tego w ciekawe słowa. 
Muszę przyznać, że całkiem niedawno uświadomiłem sobie coś. W ciągu ostatniego roku osiągnąłem coś co mógłbym ukryć pod pojęciem izolacji całkowitej. Odsunięcie się od wszystkiego, co mnie dręczyło, od wszystkiego co mnie wykorzystywało, od praktycznie wszystkiego. Nie do końca można to wytłumaczyć, ale po niektórych zdarzeniach pewne rzeczy nie są już możliwe do zmiany, albo jeśli chce je się zmienić, to stan wraca z powrotem do momentu wyjściowego, tylko motyw przewodni przyczyny jest inny. Efekt końcowy zazwyczaj jest taki sam. Jest to niezmiernie przykre, gdy zauważa się, że zatoczyło się pełne koło. Kiedy idziesz tą samą drogą któryś raz. Kiedy widzisz, że efekt wcale się nie zmienia. 
Ciekaw jestem, Obserwatorze, co sprawia, że chcemy być zapamiętani? 

Alexander

czwartek, 11 lutego 2016

Hedonizm

Tyś ma złota, Tyś jedyna
Czterolistna koniczyna
Poddaj się bez żalu i lęku
Mojemu głosu, mojemu wdzięku
Niemniej prosta,jednocześnie trudna
Każda tułaczka bez Ciebie jest nudna
Poddaj się mnie i zaproś mnie
Nim młodość i szczęście przeminie
Niczym się nie martw, nie ma czasu
Konsumpcjonizm nie przepadnie od razu
Nie zniwelujesz problemów świata
Nie, nie traktuj mnie jak kata
Tyś ma złota, Tyś jedyna
Czterolistna koniczyna
Poddajesz się bez słowa żadnego
Co na to moje przebrzydłe ego?
To co było i to co będzie
Nic z tego nie przybędzie
Nic wcześniej i później nie ma znaczenia
Nie odsuwaj tego pierwszego wrażenia
Nie Człowiek ma się poddać Tobie
Leczy Ty masz się poddać mojej osobie
Tyś ma złota, Tyś jedyna
Czterolistna koniczyna



Drogi Obserwatorze!

Tak więc wracam z kolejnym przemyśleniem, z kolejnym listem, aby udowodnić, że nadal istnieję i mam się nieźle. W sumie nawet mógłbym powiedzieć, że jestem względnie szczęśliwy, co praktycznie nigdy mi się nie zdarza, więc jest to jakaś dziwna forma przeżywania swojej egzystencji, dlatego nie będziemy mówić (albo przynajmniej ja nie będę opowiadać) o śmierci, bezsensie życia, beznadziejności istnienia i innych głupotach. Dzisiaj zajmiemy się przyjemnościami.
Co tak naprawdę daje szczęście? Czym jest szczęście? Arystyp twierdził, że aby doświadczyć szczęścia trzeba się wyzbyć przykrości. Później Epikur się na tym wzorował, ale nie skupiajmy się na filozofach greckich, bo to nas zaprowadzi donikąd. Osobiście nie jestem do końca pewien czym jest szczęście. Jakbym miał określić swoimi słowami jak wygląda szczęście lub miałbym je scharakteryzować, to brak rozterek są dobrym powodem do radości, ale czy do szczęścia? Myślę, że aby osiągnąć szczęście trzeba cieszyć się chwilą, trwać i być, przyjemność ma z pewnością wiele z tym wspólnego. Trzeba wykonać jakiś ruch w kierunku tego, aby móc w jakiś sposób celebrować. I tutaj myślę, że mamy wstęp do tematu jaki chciałbym dzisiaj przedstawić. Obserwatorze, nie musisz myśleć tak samo jak ja, możesz mieć zupełnie inne poglądy, ale uszanuj wizję. Wizja jest piękna i usłana rozkoszą samą w sobie. Nie jestem pewny czy chcę szukać w niej szczęścia. Kłamstwo. Oczywiście, że chcę. Dlatego tym tematem się zainteresowałem. Co z tym chcę zrobić? Nie jestem pewny. Póki co pławić się i odnaleźć coś. Szukać pytań? Nie wiem. Ten etap... myślałem, że mam za sobą. A może będę mieć całe życie przed sobą? Czy to tak naprawdę istotne? Podoba mi się motyw, że rozkosz musi współgrać z rozumem i to nie człowiek ma się poddawać rozkoszom, lecz to ona ma się poddać przed człowiekiem. To czyni ją czymś magicznym. Rozkosz łatwa nie da intensywnych doznań. Z innej strony też nie ma przyjemności słabej jakości, są tylko różne w intensywności. Czy ty prawda? Odpowiedz sobie sam.
Warto też zahaczyć o inny temat, a mianowicie odnośnie dzisiejszych czasów, kiedy to globalizacja jest na dość zaawansowanym poziomi i tak naprawdę każdy z nas jest hedonistą. Każdy dąży do zaspokojenia swoich potrzeb, zachcianek i przyjemności. Mniej lub bardziej świadomie. Kapitalizm napędzany jest potrzebą, dlatego stara się nam wpoić, że coś jest nam niezbędne do życia, tak więc to właśnie my, odbiorcy napędzamy machinę, którą każdy szykanuje. Dajemy powód do pobudzania tych zębatek. Dowartościowujemy się bezużytecznymi gadżetami. Wiem, bo sam stałem się konsumpcjonistą, który ku uciesze własnej chciwości i napompowaniu własnego ego staram się poprawić swój nieistotny statut społeczny dodając uroku osobie ocenianej przez ludzi, co ich tak naprawdę nie obchodzimy wcale. Czy warto? Nie. Czemu to robimy? Bo każdy tak robi. Poruszam w tym momencie już kolejny moralny problem dzisiejszych czasów, ten sam, który poruszył Hans Christian Andersen w baśni Nowe szaty cesarza. Zapatrzenie w siebie i pójście za owczym pędem. Warto? No cóż. I tak wiem, że nikt tego nie zmieni, bo taka jest nasza natura. Niektórych cech człowiek nie będzie w stanie się wyzbyć, dopóki będzie żyć w jakimś społeczeństwie.
Zainspirował mnie film pod tytułem Into the wild. Nie chodzi o oprawę, chociaż ona jest bardzo istotna, bo w szczególności muzyka jest zrobiona przez świetnego twórcę dzisiejszych czasów i jedną z ikon nurtu muzycznego popularnej pod koniec zeszłego millennium. Chodzi mi o to co napędza głównego bohatera. Maksymalna wolność. Odcięcie się od wszystkich więzów, od wszystkich uzależnień, od wszystkiego. Chociaż nie robi tego, nie do końca. To jednak w większości to mu się udaje i jest to inspiracją, w moim mniemaniu, do działania. Niekoniecznie takiego jakie zrobił Alexander Supertrump, ale do pokonania mojej własnej drogi, którą właśnie kroczę. Bo tak naprawdę gdyby nie on, to nie pisałbym do Ciebie tych listów. Nie czytałbyś moich przegryzionych przemyśleń. Nie byłoby mnie wcale w tych zakątkach. Nie przelewałbym na ten elektroniczny papier swoich tekstów.
W sumie tego jeszcze nie robiłem, a powinienem od tego zacząć. Życzę Ci dobrego dnia, drogi Obserwatorze. Dziękuję Ci, że chcesz być obok mnie i dlatego, że jesteś.
Twój Alexander

niedziela, 31 stycznia 2016

Zawiłość

Ludzi wokół tak wielu jak nieskończoność
A czuję się samotny, wraz ze swoimi myślami
Długo, jakby tak przez całą wieczność
Nie odpędzam roju, który mnie dopada chwilami

Nie wcale dlatego, że odgonić nie chcę
Po prostu nie umiem i nie mam już siły
Nawet do końca w samotność nie brnę
Moc myśli w mojej głowie dość odmieniły

Czy to dobrze czy źle?
Już nie mówię nic
Chcę tylko odejść i ruszyć stąd dalej

Otrzeć łzy i westchnąć
Zachować wspomnienia, póki żywe
Spakować samotność i wysłać ją w niebyt



 Drogi Obserwatorze...

Dzień mija za dniem. W sumie wiele się zmienia. Przede wszystkim nastawienie. Moment. Wystarczy chwila i tyle może się zmienić. Znasz to? Z pewnością. Około rok temu uważałem się za cień człowieka. Chociaż rzadko takowym się nazywałem. Nie lubię się określać jakkolwiek. Nadawanie nazwy niezidentyfikowanym rzeczom, a za takiego się uznaję, to jak zabijanie części osobowości, tajemnicy. Chciałbym w sobie zachować odrobinę tej tajemnicy, którą odkryję jutro, za rok, godzinę przed śmiercią? Nie chcę być odkrytą kartą. Przecież człowieka poznaje się całe życie, prawda? Niemniej psychologia definiuje mechanizmy powstawania decyzji i sposobów myślenia. Tak więc czy istnieje coś takiego jak tajemniczość? Owszem. Na tyle na ile pozwolimy, by ktoś nas poznał, na tyle możemy zostać niezdobyci. Chociaż to jest złe określenie. 
Znowu odbiegłem od tematu. Kłębek myśli przedziera mi się przez tą przestrzeń między uszami (jakże pustą) i od razu powstają liczne dygresje. Chciałbym zadać pytanie Tobie, drogi Obserwatorze, i jednocześnie oddać Ci głos. Poznać Cię. Chciałbym, żebyś mi odpisał. A mianowicie chodzi mi o odpowiedź na pytanie: czy umiesz wyrażać uczucia? A za tym pytaniem ciągnie się stado innych prostych pytań "jak?" czy "dlaczego?". Pierwszy odpowiem. Nie wydaje mi się, żebym umiał mówić o swoich uczuciach. Zawsze mi się zacieśnia gardło i ciężko mi przekazać jakąkolwiek myśl. Kiedyś mi to skutecznie przeszkadzało. Potem nastała wylewność uczuć wobec niewłaściwej osoby. Dopiero potem zacząłem szanować niektóre wyznania. Poznałem ich wartość i znaczenie określenia "przegryzione słowo". Czy umiem? Kiedyś myślałem, że umiem, a dzisiaj mogę powiedzieć, że chciałbym się nauczyć. Dlaczego? Żeby nie stracić nikogo. Żeby nie żałować. Jak? Nie potrafię tego określić i nie wiem czy do końca życia starczy mi czasu, żeby znaleźć sposób. Nie wiem czy mam wystarczająco siły, żeby dokonać czegokolwiek w tym kierunku. Przynajmniej jedno jest ważne. Nigdzie mi się nie spieszy. 
Zawsze może nadejść odpowiedni moment. 

Alexander

niedziela, 24 stycznia 2016

Młodość

Oddałem się bez najmniejszego wytchnienia
Oddałem się Tobie, moje ziarno przebudzenia
Wszak każdy płomień przypomina o żarze między nami
Gdzie piękno brzmień niesie się wraz z wronami
Każdy błysk Twoich oczu niesie uśmiech i młodość
Każdy dotyk moich rąk daje nieocenioną radość
Dźwięki doświadczam inaczej, bo liczą się słowa
Ważę moją myśl w zbawczej tonacji by była żywiołowa
Chodźmy dalej, spiesząc się powoli i dokładnie
Chwyć mnie za rękę, idziemy razem, no nie?


Drogi Obserwatorze!

Choć od dawna czuję się zbyt dojrzały jak na mój wiek. Wiem, że mam przemyślenia, które mijają się z moim pokoleniem, choć nie jestem tak unikalny jak kiedyś sądziłem. Od jakiegoś czasu drąży mnie uczucie, którego chyba się bałem. Zresztą powróciło mi wiele innych przemyśleń. Tych co uważałem, że są zagrzebane daleko i głęboko. Że ich już nie wykopię. Albo raczej, że nikt ich już nie wykopie. Jednak stało się inaczej. Istota z północy dzieli się swoim pięknym i łagodnym spojrzeniem, delikatnym uśmiechem i rozkosznym dotykiem, który rozpala mnie i daje nadzieję. Nadzieję, którą uważałem za martwą. Którą ktoś skutecznie zabił. Rozszarpał i wyrzucił, a ja się nauczyłem żyć bez niej. Czuję jakby właśnie ona została przywrócona do życia i znowu zacząłem marzyć. Piękne uczucie. Jestem melancholikiem i dość często popadam w chandrę. Mam po prostu ochotę siedzieć i odsunąć się od wszystkiego. Wiem, że nie tędy droga i to właśnie to potrafi zrujnować tyle rzeczy. Dlatego wolę kończyć drobne przygnębienie w jej ramionach, tak jak dzisiaj to miało miejsce. Jakie to wszystko potrafi być proste, prawda? Czemu wszystkie inne drogi, które wybierałem były tak bardzo kręte i nie do przejazdu, skoro istnieje możliwość, żeby to wszystko było bez niepotrzebnych zakrętów i intelektualnych labiryntów? Obserwatorze, czuję że odnalazłem to czego szukałem przez moje ostatnie życie. 

Twój Alexander

piątek, 22 stycznia 2016

Moralność

Prosto w uczucia, tak po cichu, spokojnie
Wbija się sztylet naszych chorych przemyśleń
Bez obaw, nie zniknie tak szybko, odwrotnie
Zostaje tam na długo, pełen dziwnych odniesień
Przygryzasz wargi, oddajesz się tak po prostu
Wiatr przegania każdy humor, każdy grymas
Choć spaliłeś wszystko, nie ma już mostu powrotu
Czy uśmiech kiedykolwiek zostanie przy nas?
Czy już zawsze zostanę w takim stanie?
Choć wiem, że szczęście jest na wyciągnięcie
Do mojej głowy wchodzi ten sztylet nieprzerwanie
Wspomnienia plamią przyszłość tak bezlitośnie.

Prawda?

Drogi Obserwatorze!

Jak się czujesz? Dzięki, wspaniale. W sumie to nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze miałem problemy z określeniem humoru i samopoczucia. Ciekawi mnie dlaczego tak się dzieje. Tak w sumie chciałbym chyba napisać o moralności. To jest wyuczony zbiór zasad co jest dobre, a co złe. Właściwie to jest tylko spis norm, które są publicznie brane za poprawne lub chore w danej epoce. Co jest tak naprawdę chore? Ciężko to określić. Coś co obecnie jest chore kiedyś było normą. Przykład? Ślub z jedenastolatką czy nawet sex z nią. Obecnie to jest chore i niedopuszczalne, a w XIV wieku to było przecież na porządku dziennym. Jak już miała czternaście to mówiono, że nigdy nie znajdzie męża, prawda? Przez lata to się zmieniło i pozwoliło wydłużyć dzieciństwo niemal do dwudziestego roku życia, kiedy człowiek fizycznie jest dojrzały. Ten okres w sumie najlepiej nazwać dzieciństwem bo od siódmego roku życia nie zmienia się zbyt wiele. Zasady są te same. Rano idziesz do szkoły, potem do domu i masz czas dla siebie. Czasem pójdziesz gdzieś ze znajomymi, czasem zostaniesz w domu, w zasadzie wszystko zależy od Ciebie. I tyle. Jedyny obowiązek to uczenie się.
Niemniej odbiegam od tematu. Miałem wspomnieć o moralności, a także o decyzjach naprawdę trudnych i definiujących nasz charakter. Czasem mamy ten luksus, że możemy się nad czymś zastanowić, ale gorzej jak zostajemy postawieni w jakiejś sytuacji i musimy natychmiast odpowiedzieć.
Najprostszym przykładem jest motyw wagonika i mostka. Oba są bardzo sytuacyjne i prawdę mówiąc bardzo podobne. Pierwszy odnosi się pociągu zbliżającego się do rozwidlenia. Na jednym torze jest piątka dzieci, które nie widzą zbliżającego się pociągu, a na drugim leży jakiś człowiek. Jesteś na tyle daleko, że nie masz szans wyciągnąć żadnej osoby z torów, masz około 5 sekund zanim pociąg dojedzie na rozwidlenie. Pod ręką masz dźwignię i możesz zmienić bieg pociągu. Pojazd jedzie wprost na piątkę dzieci. Co robisz? Masz do wyboru albo nic, co skutkuje śmiercią piątki dzieci, albo skazanie jednego człowieka na śmierć. 

Drugi motyw jest tak naprawdę bardzo podobny, tylko różni się tym, że nie ma żadnego rozwidlenia. Jesteś na wiadukcie, widzisz, że nadjeżdża pociąg wprost na piątkę dzieci. Widzisz przechodnia, który idzie wzdłuż barierki. Masz do wyboru patrzeć na śmierć piątki młodych ludzi, albo poświęcić przypadkowego przechodnia zrzucając go za barierki skazując go na rychłą śmierć ale mając niemal pewność, że zatrzyma się na czas i uratujesz piątkę dzieci.
Tak naprawdę skutki są te same, ale różnice są diametralne. W pierwszym przypadku możemy zauważyć, że nie mamy bezpośredniego kontaktu z nikim. Mamy tylko władzę nad kierunkiem przejazdu pociągu. W drugim mamy interakcję bezpośrednią. Poświęcamy jednego własnymi rękoma zrzucając go z wiaduktu na pociąg. Różnice diametralne w sposobie, a tak naprawdę efekt jest dokładnie ten sam. Jestem przekonany, że większość z moich czytelników (z pewnością ich jest na pęczki, tak, tak, oszukuj się dalej, Alexandrze) w pierwszym scenariuszu może by podjęłoby interakcję, ale w drugim to szczerze wątpię.
Takich scenariuszy jest dość sporo, takich jak wcielanie się w stratega i wybieranie spośród kilku scenariuszy sytuacyjnych najlepszy, czy też podana scenka i jej ocena. Utylitaryzm definiuje moralność na dwie strony, gdzie dobra strona to ta, w której człowiek się zaspokaja i dąży do szczęścia i radości, a druga, zła strona odnosi się wobec krzywdy i straty drugiego człowieka. Czemu o tym wspominam? W sumie to brzmi nieco hedonistycznie, prawda? Od jakiegoś czasu dążę do tego, aby stać się hedonistą i dlatego staram się dążyć do szczęścia, w które nie wierzyłem. Co ma moralność do tego wszystkiego? Po prostu czułem potrzebę wygadania się na ten temat. Od kilku dni mi się kotłowały bliżej nieokreślone myśli, więc czas je przelać na ten elektroniczny papier. Czy znajduje się tutaj jakaś wartość merytoryczna? Nie wiem, moja ocena jest zbyt subiektywna. Tak więc bez zbędnego gadania mogę zakończyć ten dziwny list.

Dobrej nocy, Obserwatorze.

Twój Alexander

niedziela, 10 stycznia 2016

Beethoven's Silence

W niepięknej przestrzeni
Tam, gdzie kształtuje się myśl
Przenika do mojej gardzieli
Chęć, aby wydrzeć się i iść
Drżenie i wewnętrzny nieporządek
Zapadnięta w sobie istota
Ta, która pomija już każdy wątek
Ta, która zamyka za sobą wrota
W niepięknej przestrzeni
Gdzie świat wiruje, a mrok nadchodzi
Czekasz, aż się od ciała oddzielisz
Aż dusza spomiędzy żeber wyjdzie
Jak chustka, która upada z kieszeni
Tak chęć do trwania wciąż zanika
Choć o tym wiesz, światło się mieni
Droga, którą idziesz Ciebie przenika

Mój Ty podróżniku jedyny
Podróżniku ulubiony
Czekam na znak od Ciebie
Czekam, aż zostanę wymieniony


Drogi Obserwatorze!

Mija kolejny dzień, kolejna noc się rozpoczyna. Zawsze kiedy słucham jednego utworu to myślę o nocy, moje przemyślenia oscylują i przenikają przez mnie, dostrzegając pewną pustkę. Nigdy nie jestem w stanie zidentyfikować, której części duszy mi brakuje. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak dusza? Lubię sobie tłumaczyć, że tak. Coś co napędza cały skomplikowany system synaps i łączeń neuronowych, aby kontrolować marne ciało. Wiem, brzmię trochę jak Schopenhauer. Być może zgodziłbym się z nim co do marności. Ale nie do końca. Może i świat jest przegryziony i robaczywy, ale dopóki ma się kontrolę nad sobą, to ma się możliwość odtworzenia dowolnego wspomnienia, ba, nawet stworzenia nowego, które będzie miało wpływ na późniejsze przemyślenia i obwite w różne konsekwencje, w dobrym tego słowa znaczeniu. Tylko Ty, mój drogi Obserwatorze, masz kontrolę nad tym co się dokoła Ciebie dzieje. Jeśli pozostawisz to przypadkowi, to wiedz, że zrzędzenie na los, który zabrał wszystko, jest niedobry i niesprawiedliwy jest pusty i bez pokrycia. Owszem, od każdej reguły są wyjątki. Nie zamierzam się kłócić, ale zazwyczaj to są ekstremalne przypadki. Nie zdarzające się codziennie.
Swoją drogą, mój Obserwatorze, może to zabrzmi dziwnie, ale czy kiedyś próbowałeś się poświęcić czemuś? Całkowicie i bez wytchnienia? Nie mówię o przelotnych pomysłach i słomianych zapałach. Mówi o konkretnych krokach podjętych w imię zbudowania czegoś pięknego i trwałego. Miałeś kiedyś tak? Dawno temu myślałem, że to jest proste i bez problemu można ot tak to osiągnąć, potem przyszedł czas, że stwierdziłem, że to jest nieosiągalne. Takie coś nie istnieje i śmiać mi się chciało, kiedy ktoś mówił, że może się poświęcić. Teraz sam nie jestem pewny. Czy to dobrze?

Alexander

środa, 6 stycznia 2016

Północ

Patrzę w Twoje oczy,
lustruje mnie Twoje zielone spojrzenie
Uśmiecham się do Ciebie
Czuję, przenikliwe i nieulotne marzenie
Dotykasz mojego karku
Ciepło rozprowadza się po moim ciele
Zamykasz oczy
A nasze języki tworzą w ustach tunele
Ręce Twoje błądzą
Błądzą także i moje, odkrywają istotę sprawy
Nierówny oddech
Słyszę Twoje westchnienie i pomruk niemrawy
Ocieramy się o siebie
Tworząc teraźniejszość, wizję przyszłości
Badamy nasze oblicza
Aby ziścić nasze wizje w rzeczywistości


Drogi obserwatorze!

Tak więc dzisiaj dane mi było pojechać na północ. Może niezbyt daleką, ale jednak. W moim niewielkim azylu mogłem ruszyć i zniknąć ze świata codziennego na kilka godzin. Jakże to było rozkoszne spotkać się ze swoją empatką. Poczuć jej zapach i dotknąć jej włosów. Wymienić uściski. Po prostu porozmawiać. Albo się starzeję, albo dojrzewam, bo takie właśnie gesty dają mi radość. 
Najwięcej satysfakcji mi sprawia fakt, że jest zachowana czystość relacji i intencji. Żadnych wymagań, żadnych żądań, żadnych nieścisłości. Po prostu wszystko jest takie jakie powinno być. Długo czekałem na taką relację. 
Empatka z północy, jak w tej piosence Boba Dylana. Delikatna istota z północy.
Czyżby zmiana charakteru o sto osiemdziesiąt stopni? Być może. Wszystko może się zmienić pod wpływem jednego wydarzenia. Mam nadzieję, że w tym roku będzie o wiele więcej planów i realizacji ów dzieł, niż w zeszłym. Nie tylko planów, ale też mam nadzieję, że znowu zacznę marzyć. Proste, a nie potrafię. Być może to właśnie dlatego byłem tak nieszczęśliwy sam ze sobą? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, gdyż jestem nieobiektywny w stosunku do siebie. Każdy ma swoją historię i swój bagaż. Moja jest wybitnie nudna i niewiele różniąca się od setek tysięcy innych, ale uważam, że pozostawiła we mnie drobną skazę niedoskonałości. Co teraz z tym zrobię? Nie jestem do końca pewny. Najpierw wnioski, potem plany.
Chyba zakończę ten list, ponieważ niewiele wartości merytorycznych już będę w stanie tutaj wcielić. Tymi słowami zniknę, jakby mnie nigdy nie było. Ten portal łączący moje przemyślenia z Twoją głową właśnie się zamyka.

Alexander

sobota, 2 stycznia 2016

Nowy rok

Jadę przed siebie, a tam pusta droga
Moje myśli biegną obok, jakaś trwoga?
Grymas lub uśmiech w kącikach ust
Na dworze chłód, grasuje tam mróz
Niezapisane strony bolą swoją pustką
Nieograniczającą niczym kartką bialutką
Tuszem będzie mój trud i poświęcenie
Natomiast sensem działanie i zrozumienie
Jadę przed siebie, a tam pusta droga
Coś mi mówi, że tam czeka mnie odnowa
Jakiś niespieszny szept, łagodny głos
Nieposkromiony wzrok i miękki włos
Uśmiech delikatny i obietnica jutra
Uśmiech wymierzony co do milimetra
Jadę przed siebie, a tam kręta droga
Moje myśli chcą mnie do niej przekonać
Ja się oddaję i jadę niespiesznie
Mijam zakręty, powoli, tak bezpieczniej


Drogi Obserwatorze!


Czy powinienem Cię przywitać w nowym roku? Czuję się dokładnie tak samo jak kilka dni temu, kiedy liczba oznaczająca jaki mamy rok była o jeden mniejsza. Nie, to nie jest prawda, a w każdym razie nie do końca. Może to przez dzień, który dzisiaj mam. Kolejna swoista rocznica. Same rocznice, prawda? Muszę przyznać, że przez ten rok cholernie wiele zrozumiałem. Chociaż minął dokładnie rok odkąd mój orędownik przekroczył cień wrót i sam musiałem zostać przy poznawaniu tego co nas wszystkich otacza. Z jakiegoś powodu przez całe życie wpajałem sobie, że dokoła mnie są ludzie, którzy tylko chcą żerować na innych, komplikować sprawy, dolewać oliwy do ognia i wbijać noże w plecy. Skąd to się wzięło? Nie mam pojęcia. Mam co najwyżej kilka pomysłów, ale zostawię je dla siebie.
Co przyniesie ten rok? Nie wiem, kto może to wiedzieć. Nawet ten w czarnym płaszczy zwanym Ostatnim Sprawiedliwym nie ma pojęcia kogo ze sobą zabierze. Niemiłosierny Bóg z tego co jest wszechwiedzący może co najwyżej nam podpowiedzieć, ale tego nie zrobi. Bo po co? Zresztą, czy to ma znaczenie? Osobiście wolę nie znać swojej przyszłości. Tajemnica działa na człowieka zachęcająco i kusi do odkrywania. Wyzwala emocje, zachęca do działania. Z jakiegoś powodu, pewnie przez wpływ telewizji, tajemnica kojarzy mi się z młodą kobietą w skąpym ubiorze, która zapraszająco wyciąga rękę. Przykre, że jesteśmy pokoleniem, które jest kształtowane przez telewizję i mass media. My, nasi ojcowie, nasze matki. A wartości merytorycznych z tych odbiorników jest tak dużo jak na kole podbiegunowym pól uprawnych. Niemniej każdy jest kowalem swojego losu.
Czasem warto zwolnić tempa, żeby dojrzeć tego co nas otacza. Myślę, że teraz jest odpowiedni czas, aby to zrobić. Chwila zadumy. Czas na zastanowienie się czego chcemy. Czego tak naprawdę chcemy. I wcale nie chodzi mi o fakt, że mamy nowy rok, bo to moim zdaniem jest nieistotne. Teraz, to mam na myśli dosłownie teraz, nigdy już nie będziesz tak młody jak w chwili, gdy czytasz ten tekst. Osobiście nie będę Cię zanudzać, drogi Obserwatorze, moimi postanowieniami. Są nudne i niepraktyczne. Zresztą większość z nich zawarłem w poprzednich wpisach.
Chyba na tym skończę ten noworoczny wpis. Powinienem Tobie życzyć wszystkiego najlepszego. W końcu w jakiś sposób jesteś tutaj ze mną. Czytasz to co mam do powiedzenia, czy też raczej do napisania. Należy Ci się chwila uwagi. Nie wiem jakie szczerze życzenia mógłbym Ci napisać. Chciałbym, żebyś po prostu trwał. Żył swoim życiem i był sobą. Nieważne kim jesteś, nie trać siebie, to najgorsze co może czekać człowieka. Wszystko co ludzie życzą sobie wzajemnie to tylko narzędzia. Owszem, są ważne, ale nie tak jak osobowość. Nie trać jej.

Alexander