piątek, 22 stycznia 2016

Moralność

Prosto w uczucia, tak po cichu, spokojnie
Wbija się sztylet naszych chorych przemyśleń
Bez obaw, nie zniknie tak szybko, odwrotnie
Zostaje tam na długo, pełen dziwnych odniesień
Przygryzasz wargi, oddajesz się tak po prostu
Wiatr przegania każdy humor, każdy grymas
Choć spaliłeś wszystko, nie ma już mostu powrotu
Czy uśmiech kiedykolwiek zostanie przy nas?
Czy już zawsze zostanę w takim stanie?
Choć wiem, że szczęście jest na wyciągnięcie
Do mojej głowy wchodzi ten sztylet nieprzerwanie
Wspomnienia plamią przyszłość tak bezlitośnie.

Prawda?

Drogi Obserwatorze!

Jak się czujesz? Dzięki, wspaniale. W sumie to nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze miałem problemy z określeniem humoru i samopoczucia. Ciekawi mnie dlaczego tak się dzieje. Tak w sumie chciałbym chyba napisać o moralności. To jest wyuczony zbiór zasad co jest dobre, a co złe. Właściwie to jest tylko spis norm, które są publicznie brane za poprawne lub chore w danej epoce. Co jest tak naprawdę chore? Ciężko to określić. Coś co obecnie jest chore kiedyś było normą. Przykład? Ślub z jedenastolatką czy nawet sex z nią. Obecnie to jest chore i niedopuszczalne, a w XIV wieku to było przecież na porządku dziennym. Jak już miała czternaście to mówiono, że nigdy nie znajdzie męża, prawda? Przez lata to się zmieniło i pozwoliło wydłużyć dzieciństwo niemal do dwudziestego roku życia, kiedy człowiek fizycznie jest dojrzały. Ten okres w sumie najlepiej nazwać dzieciństwem bo od siódmego roku życia nie zmienia się zbyt wiele. Zasady są te same. Rano idziesz do szkoły, potem do domu i masz czas dla siebie. Czasem pójdziesz gdzieś ze znajomymi, czasem zostaniesz w domu, w zasadzie wszystko zależy od Ciebie. I tyle. Jedyny obowiązek to uczenie się.
Niemniej odbiegam od tematu. Miałem wspomnieć o moralności, a także o decyzjach naprawdę trudnych i definiujących nasz charakter. Czasem mamy ten luksus, że możemy się nad czymś zastanowić, ale gorzej jak zostajemy postawieni w jakiejś sytuacji i musimy natychmiast odpowiedzieć.
Najprostszym przykładem jest motyw wagonika i mostka. Oba są bardzo sytuacyjne i prawdę mówiąc bardzo podobne. Pierwszy odnosi się pociągu zbliżającego się do rozwidlenia. Na jednym torze jest piątka dzieci, które nie widzą zbliżającego się pociągu, a na drugim leży jakiś człowiek. Jesteś na tyle daleko, że nie masz szans wyciągnąć żadnej osoby z torów, masz około 5 sekund zanim pociąg dojedzie na rozwidlenie. Pod ręką masz dźwignię i możesz zmienić bieg pociągu. Pojazd jedzie wprost na piątkę dzieci. Co robisz? Masz do wyboru albo nic, co skutkuje śmiercią piątki dzieci, albo skazanie jednego człowieka na śmierć. 

Drugi motyw jest tak naprawdę bardzo podobny, tylko różni się tym, że nie ma żadnego rozwidlenia. Jesteś na wiadukcie, widzisz, że nadjeżdża pociąg wprost na piątkę dzieci. Widzisz przechodnia, który idzie wzdłuż barierki. Masz do wyboru patrzeć na śmierć piątki młodych ludzi, albo poświęcić przypadkowego przechodnia zrzucając go za barierki skazując go na rychłą śmierć ale mając niemal pewność, że zatrzyma się na czas i uratujesz piątkę dzieci.
Tak naprawdę skutki są te same, ale różnice są diametralne. W pierwszym przypadku możemy zauważyć, że nie mamy bezpośredniego kontaktu z nikim. Mamy tylko władzę nad kierunkiem przejazdu pociągu. W drugim mamy interakcję bezpośrednią. Poświęcamy jednego własnymi rękoma zrzucając go z wiaduktu na pociąg. Różnice diametralne w sposobie, a tak naprawdę efekt jest dokładnie ten sam. Jestem przekonany, że większość z moich czytelników (z pewnością ich jest na pęczki, tak, tak, oszukuj się dalej, Alexandrze) w pierwszym scenariuszu może by podjęłoby interakcję, ale w drugim to szczerze wątpię.
Takich scenariuszy jest dość sporo, takich jak wcielanie się w stratega i wybieranie spośród kilku scenariuszy sytuacyjnych najlepszy, czy też podana scenka i jej ocena. Utylitaryzm definiuje moralność na dwie strony, gdzie dobra strona to ta, w której człowiek się zaspokaja i dąży do szczęścia i radości, a druga, zła strona odnosi się wobec krzywdy i straty drugiego człowieka. Czemu o tym wspominam? W sumie to brzmi nieco hedonistycznie, prawda? Od jakiegoś czasu dążę do tego, aby stać się hedonistą i dlatego staram się dążyć do szczęścia, w które nie wierzyłem. Co ma moralność do tego wszystkiego? Po prostu czułem potrzebę wygadania się na ten temat. Od kilku dni mi się kotłowały bliżej nieokreślone myśli, więc czas je przelać na ten elektroniczny papier. Czy znajduje się tutaj jakaś wartość merytoryczna? Nie wiem, moja ocena jest zbyt subiektywna. Tak więc bez zbędnego gadania mogę zakończyć ten dziwny list.

Dobrej nocy, Obserwatorze.

Twój Alexander

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz