Nocą przychodzi ona, i puka do okna
W swojej białej koszuli siada przy mnie
Patrzy w zmęczone oblicze, patrzy do oka
Zostawia ślady w mojej głowie, a strach nie minie
Nocą przychodzi do mnie i zagląda w głowę
Uśmiecha się, zostawia krwawe ślady na podłodze
Leżąc tylko patrzę i spoczywam, co więcej mogę?
Przychodzi i odchodzi, a dreszcz zostaje w mojej nodze
Nocą przychodzi, powie czasem jakieś słowo
Zostawi jakieś smutne spojrzenie i myśli
Moja głowa jest równoznaczna z pustą trwogą
Nie wypędzę jej, choćbym nie wiem jak się wysilił
Drogi Obserwatorze!
Znowu dawno tutaj nie pisałem. Znowu przychodzi noc, powoli, bo ona nigdy się nie spieszy. Jak kobieta w białej sukni sunie i niespiesznie idzie w stronę ołtarza, tak i noc nadchodzi zatacza swój czarny kołtun i ochładza myśli i spojrzenia. Z czasem człowiek się do niej przyzwyczaja. Patrzy jej w oczy (na tyle na ile można nocy patrzeć w oczy). Próbuje rozmawiać z nią, potem dopiero orientuje się, że rozmawia z samym sobą. Czasem siada z nią przy kawie i po prostu oddaje się myślom przez wiele godzin. Nierzadko po prostu widząc ją kładzie się i oddaje w objęcia Morfeusza. Dla mnie noc jest szczególnym czasem, w którym to nigdy nie wiem jak powinienem działać. Zadaję sobie pytania, zadaję sobie odpowiedzi, szukam pytań, szukam odpowiedzi. Szukam chęci, próbuję przetrwać. Zmusić się do ominięcia jej. Bo co mi przyjdzie z tego, że będę patrzeć się na tę czarną Pannę Młodą, która nic nie mówi albo, o zgrozo, coś zacznie mówić. Chyba tego najbardziej się obawiam. Nocą tracimy tę swoistą ochronę, jasność, ciepło i czujemy się bezbronni. Wtedy człowiek jest wrażliwy na szepty. Nierzadko te niekoniecznie przyjemne. Boję się patrzeć w przeszłość. Nigdy nie znajduję tam nic dobrego. Choć przez ostatnich kilka miesięcy wiele dobrego się zdarzyło, w sumie nie do końca wiele. Acz jedna osoba mi się zdarzyła, bez której czuję się jakbym nie miał ciała, był tylko obłoczkiem, który tylko czeka aby zniknąć. Jakby już nie było mnie. Jak nie ma nas, tak i nie ma mnie. Nie potrafię podjąć żadnej decyzji. Po prostu trwam. Próbuję zająć czas. Ale to na nic. Ciągle myśli wracają i drążą. Boję się mówić, bo powiem coś za dużo. Boję się milczeć, bo oznacza to zgodę na zdanie innych. Boję się nocy, bo przynosi niekoniecznie dobre pomysły. Boję się żyć. Znowu nadeszła noc. Mam nadzieję tylko, że to nie będzie zwiastunem początku kolejnej długiej nocy w moim życiu.
Dobranoc
Alexander
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz