Cichej nocy blaskiem mrok
Jakby słonej wody brzegu kres
W gęstwinie niesie się gdzieś krok
Rozgoryczone oczy, otarte z łez
W dalekiej otchłani niebyt stał
Cichy odzew z gęstych drzew
Jakby cień coś powiedzieć chciał
Martwe głosy, sucha krew
Rozczarowania oddech na karku
Jeżą się włosy w letargu
Brzytwa cienka tyka w zegarku
Czas już nadszedł, kochanku...
Drogi Obserwatorze!
W życiu przychodzi dzień, w którym życie nabiera wielu barw. A także analogicznie, gdy te barwy znikają z życia. Nie, obecnie nie znajduję się w żadnym z tych stanów. Jakbym był w niebycie, stanie zakazanym, nieadekwatnym do otoczenia, wieku, chęci. Chciałbym powiedzieć, że doświadczam wodospadu porażek, ale wcale się tak nie czuję. Jest jakby inaczej. Choć fakt, niezbyt wiele się dzieje w stronę, w którą chciałbym iść, to jednak nie czuję się z tym źle. Czuję się z innych powodów, niż powinienem. Z kompletnie nieistotnych. Natomiast doświadczam błogiego spokoju. Ciszy w głowie. Gdzieś w oddali co najwyżej nucą jakieś dawne melodie i echo dawnych dni. Ale to przeszłość, od której odciąłem się już prawie pięć lat temu. Jak życie potrafi się potoczyć, no nie? Wtedy czułem, że nie mam żadnej przyszłości, siedziałem ze skrzywioną głową podpartą na ramionach i zatracałem się w niebycie, czarnej otchłani, gdzie wszystko kolor ma szary i ciemny, bezbarwny i bez znaczenia, gdzie czas wolniej leciał, a ja leciałem z nim. Teraz nie mam czasu na refleksję. Obecnie to przywilej. Nigdy bym wtedy nie pomyślał, że za pięć lat będę uczył robota konkretnych zachowań na widok konkretnych obiektów. Wtedy zagadnienia zupełnie dla mnie niezrozumiałe, a teraz codzienność. Życie płata figle. Mam wrażenie, że ze mną postąpiło na odwrót niż kiedyś to sobie wyobrażałem. Choć i owszem, są rzeczy, których żałuję do dziś, to jednak odeszły w niepamięć. Nie ma już nic. Cisza i skupienie. Tego ostatnio doświadczam coraz więcej. Efektem ubocznym jest irytacja. Kiedyś była we mnie zupełnie inna złość, teraz jest jakby bardziej namacalna. Ale szybko znajduje swoje ujście. Znika. Wraca cisza i skupienie.
Całe szczęście.
Alexander
czwartek, 19 lipca 2018
niedziela, 1 kwietnia 2018
Przeszłość Teraźniejszość Przyszłość
Złych decyzji nieprzenikalna moc
Krucha ostoja oraz zakurzony koc
Zamknięte oczy w świecie otchłani
Otwarta dusza oraz umysł w próżni
Wspomnienia przeniknione w płótnie
Głuche echo, niekończone się kłótnie
Plamy na tworzywie zwanym życie
Mgiełka orzeźwienia na ran okrycie
Tkanka wiecznej niewiary w odnowie słów
Ale czym to jest jak nie absolutu grób?
Pachnie kawą i rozczarowaniem
Choć tętni niekończącym się uśmiechaniem
Pustka w mojej głowie kwitnie
niczym te dzwony grzmiące dobitnie
Trzymając się nieskończonego wiatru
Rzucam się w przyjemny zapach kwiatów
Przyszłości okowy rzucam wyzwanie
Wraz z pustką przeszłości, oddanie
A z nią teraźniejszości wyzwanie
Gdy będę gotowy rozpocznę powstanie
Drogi Obserwatorze!
Ostatnio częściej tu zaglądam. Zauważyłem, że o wiele częściej mam ochotę przelewać swoje myśli. Szczególnie teraz, kiedy jestem odseparowany od świata, który znam. Przyznam, że to jest coś czego się nauczyłem, a mianowicie życie w próżni. Mieszkanie gdzieś samemu i adaptowanie się do zupełnie nowych warunków. Po raz trzeci w życiu dane mi jest zmienić kompletnie środowisko i, o dziwo, czuję się z tym całkiem dobrze. Zauważyłem, że poprzez teraźniejszość przeżywam ciągle moją przeszłość i widzę, że przyszłość rysuje się w podobnych barwach. Ma to sens? Być może. A może nie?
Dzisiaj Wielkanoc, Alleluja. Na śniadanie zjadłem burrito, a teraz piszę. Czyli robię to co zwykle.
Bardzo brakuje mi grania na instrumentach. Poprzez niekończący się wolny czas odczuwam wyraźną chęć zagrania i improwizowania. Od dawna wiedziałem, że muzyka jest ważna w moim życiu, ale nie sądziłem, że aż tak. Będzie mi bardzo brakować tych co tygodniowych prób, tym bardziej, że od prawie dziesięciu lat gram. Chciałbym jeszcze pisać teksty, grać i dobrze się bawić. Może jeszcze kiedyś będzie moja szansa?
Alexander
Krucha ostoja oraz zakurzony koc
Zamknięte oczy w świecie otchłani
Otwarta dusza oraz umysł w próżni
Wspomnienia przeniknione w płótnie
Głuche echo, niekończone się kłótnie
Plamy na tworzywie zwanym życie
Mgiełka orzeźwienia na ran okrycie
Tkanka wiecznej niewiary w odnowie słów
Ale czym to jest jak nie absolutu grób?
Pachnie kawą i rozczarowaniem
Choć tętni niekończącym się uśmiechaniem
Pustka w mojej głowie kwitnie
niczym te dzwony grzmiące dobitnie
Trzymając się nieskończonego wiatru
Rzucam się w przyjemny zapach kwiatów
Przyszłości okowy rzucam wyzwanie
Wraz z pustką przeszłości, oddanie
A z nią teraźniejszości wyzwanie
Gdy będę gotowy rozpocznę powstanie
Drogi Obserwatorze!
Ostatnio częściej tu zaglądam. Zauważyłem, że o wiele częściej mam ochotę przelewać swoje myśli. Szczególnie teraz, kiedy jestem odseparowany od świata, który znam. Przyznam, że to jest coś czego się nauczyłem, a mianowicie życie w próżni. Mieszkanie gdzieś samemu i adaptowanie się do zupełnie nowych warunków. Po raz trzeci w życiu dane mi jest zmienić kompletnie środowisko i, o dziwo, czuję się z tym całkiem dobrze. Zauważyłem, że poprzez teraźniejszość przeżywam ciągle moją przeszłość i widzę, że przyszłość rysuje się w podobnych barwach. Ma to sens? Być może. A może nie?
Dzisiaj Wielkanoc, Alleluja. Na śniadanie zjadłem burrito, a teraz piszę. Czyli robię to co zwykle.
Bardzo brakuje mi grania na instrumentach. Poprzez niekończący się wolny czas odczuwam wyraźną chęć zagrania i improwizowania. Od dawna wiedziałem, że muzyka jest ważna w moim życiu, ale nie sądziłem, że aż tak. Będzie mi bardzo brakować tych co tygodniowych prób, tym bardziej, że od prawie dziesięciu lat gram. Chciałbym jeszcze pisać teksty, grać i dobrze się bawić. Może jeszcze kiedyś będzie moja szansa?
Alexander
czwartek, 11 stycznia 2018
Pamięć
W świeżych moich odmętach pamięci
Bezdennej kopalni niechcianych chęci
Z dumnej pracowni i spod pióra mistrza
Z krainy gdzie groźna choćby iskra
Nieistotna zieleń i czerń wędrowca wita
Pod kamienie cienie chowają się gdy świta
Zmrok odsłania niedoskonałości drzew
Wystraszyć może nawet marny krzew
Gdzie pies szczekiem odgania gołębie i budzi
Gdzie w Salem nie zaprasza się do domu ludzi
Gdzie pijak zaniedbuje swoją pracę i hotel
Gdzie dziewczyna całe społeczeństwo wbija w fotel
Choć na kartach nie zostało zapisane wszystko
Dopowiedz sobie, to czego cały czas byłeś blisko
Drogi Obserwatorze,
Nade mną rozchodzą się kształty odnowy, być może coś więcej, być może to tylko krótka przerwa między doprowadzeniem do całkowitej rezygnacji, być może to po prostu kolejny etap w życiu. Niczym światło walczące o blask, pnę się i idę przed siebie zapominając o przeszłości, albo przynajmniej próbuję ignorować przeszłość, bo z pewnością nie zapomnę. Coś co z pewnością mam zbyt dobre to pamięć. Pamiętam jak kiedyś rozmawiałem z moją siostrą i chciałem znaleźć sposób na to aby pamiętać jak najwięcej. Chyba znalazłem. To był błąd. Szczęśliwi ci, którzy zapominają. Niemniej pamięć to z pewnością broń obosieczna. Choć zadaje ból, to jednak cieszę się że pamiętam tylu ludzi, mam jednak całkiem sporo dobrych wspomnień, które potrafią mnie ukołysać do snu, zaprowadzić w granice wyobraźni, które dawno opuściłem w rzeczywistym świecie. Dobrze pamiętam jak chciałem pokonać granice astralne, z dość marnym skutkiem, wieloma porażkami, kilkoma derealizacjami i paraliżem sennym. Równie dobrze pamiętam, choć pewnie to fałszywe wspomnienie, lecz również ważne - a mianowicie dom, w którym pachnie kawą, ojca z którym mogłem rozmawiać o wszystkim i rozwrzeszczaną matkę dająca garść chaosu. Życie potoczyło się bardzo różnie i odciąłem się od chaosu, a rozmowy się skończyły. Kilka dni temu minęły trzy lata odkąd cisza spowiła moje serce. Brakuje mi wielu rzeczy na tym świecie, ale z pewnością brakuje mi stabilizacji. Jednocześnie mam wrażenie, że nigdy nie byłem tak stabilny jak się nauczyłem w ciągu tych trzech lat. Życie jest niechcianym paradoksem. Człowiek zawsze będzie tęsknić do poprzedniego życia. Nawet jeśli było spowite ciemnymi chmurami, mgłą, w której się gubił i niekończącym się rozczarowaniem. Coś się kończy, coś się zaczyna. Tak optymistyczne stwierdzenie, jednak nie daje mi spokoju. Konsekwencje z zakończeniem pewnego okresu są wręcz przytłaczające i potrafią dusić od środka. Człowiek może odzyskać wolność, ale będzie zawsze więźniem swojego umysłu, który nie zamierza odpuścić.
Drogi Obserwatorze, nie mam pojęcia czy w ogóle po drugiej stronie łącza jesteś. Wiedz, że kiedyś zabraknie pamięci, a jednocześnie ona będzie powracać w formie nieprzemyślanych decyzji i ich konsekwencji. Wiem, bo sam jestem w takiej sytuacji. Ale oto trzeba będzie dumnym krokiem iść bez twarzy w kolejny dzień.
Alexander.
Bezdennej kopalni niechcianych chęci
Z dumnej pracowni i spod pióra mistrza
Z krainy gdzie groźna choćby iskra
Nieistotna zieleń i czerń wędrowca wita
Pod kamienie cienie chowają się gdy świta
Zmrok odsłania niedoskonałości drzew
Wystraszyć może nawet marny krzew
Gdzie pies szczekiem odgania gołębie i budzi
Gdzie w Salem nie zaprasza się do domu ludzi
Gdzie pijak zaniedbuje swoją pracę i hotel
Gdzie dziewczyna całe społeczeństwo wbija w fotel
Choć na kartach nie zostało zapisane wszystko
Dopowiedz sobie, to czego cały czas byłeś blisko
Drogi Obserwatorze,
Nade mną rozchodzą się kształty odnowy, być może coś więcej, być może to tylko krótka przerwa między doprowadzeniem do całkowitej rezygnacji, być może to po prostu kolejny etap w życiu. Niczym światło walczące o blask, pnę się i idę przed siebie zapominając o przeszłości, albo przynajmniej próbuję ignorować przeszłość, bo z pewnością nie zapomnę. Coś co z pewnością mam zbyt dobre to pamięć. Pamiętam jak kiedyś rozmawiałem z moją siostrą i chciałem znaleźć sposób na to aby pamiętać jak najwięcej. Chyba znalazłem. To był błąd. Szczęśliwi ci, którzy zapominają. Niemniej pamięć to z pewnością broń obosieczna. Choć zadaje ból, to jednak cieszę się że pamiętam tylu ludzi, mam jednak całkiem sporo dobrych wspomnień, które potrafią mnie ukołysać do snu, zaprowadzić w granice wyobraźni, które dawno opuściłem w rzeczywistym świecie. Dobrze pamiętam jak chciałem pokonać granice astralne, z dość marnym skutkiem, wieloma porażkami, kilkoma derealizacjami i paraliżem sennym. Równie dobrze pamiętam, choć pewnie to fałszywe wspomnienie, lecz również ważne - a mianowicie dom, w którym pachnie kawą, ojca z którym mogłem rozmawiać o wszystkim i rozwrzeszczaną matkę dająca garść chaosu. Życie potoczyło się bardzo różnie i odciąłem się od chaosu, a rozmowy się skończyły. Kilka dni temu minęły trzy lata odkąd cisza spowiła moje serce. Brakuje mi wielu rzeczy na tym świecie, ale z pewnością brakuje mi stabilizacji. Jednocześnie mam wrażenie, że nigdy nie byłem tak stabilny jak się nauczyłem w ciągu tych trzech lat. Życie jest niechcianym paradoksem. Człowiek zawsze będzie tęsknić do poprzedniego życia. Nawet jeśli było spowite ciemnymi chmurami, mgłą, w której się gubił i niekończącym się rozczarowaniem. Coś się kończy, coś się zaczyna. Tak optymistyczne stwierdzenie, jednak nie daje mi spokoju. Konsekwencje z zakończeniem pewnego okresu są wręcz przytłaczające i potrafią dusić od środka. Człowiek może odzyskać wolność, ale będzie zawsze więźniem swojego umysłu, który nie zamierza odpuścić.
Drogi Obserwatorze, nie mam pojęcia czy w ogóle po drugiej stronie łącza jesteś. Wiedz, że kiedyś zabraknie pamięci, a jednocześnie ona będzie powracać w formie nieprzemyślanych decyzji i ich konsekwencji. Wiem, bo sam jestem w takiej sytuacji. Ale oto trzeba będzie dumnym krokiem iść bez twarzy w kolejny dzień.
Alexander.
Subskrybuj:
Posty (Atom)