niedziela, 31 stycznia 2016

Zawiłość

Ludzi wokół tak wielu jak nieskończoność
A czuję się samotny, wraz ze swoimi myślami
Długo, jakby tak przez całą wieczność
Nie odpędzam roju, który mnie dopada chwilami

Nie wcale dlatego, że odgonić nie chcę
Po prostu nie umiem i nie mam już siły
Nawet do końca w samotność nie brnę
Moc myśli w mojej głowie dość odmieniły

Czy to dobrze czy źle?
Już nie mówię nic
Chcę tylko odejść i ruszyć stąd dalej

Otrzeć łzy i westchnąć
Zachować wspomnienia, póki żywe
Spakować samotność i wysłać ją w niebyt



 Drogi Obserwatorze...

Dzień mija za dniem. W sumie wiele się zmienia. Przede wszystkim nastawienie. Moment. Wystarczy chwila i tyle może się zmienić. Znasz to? Z pewnością. Około rok temu uważałem się za cień człowieka. Chociaż rzadko takowym się nazywałem. Nie lubię się określać jakkolwiek. Nadawanie nazwy niezidentyfikowanym rzeczom, a za takiego się uznaję, to jak zabijanie części osobowości, tajemnicy. Chciałbym w sobie zachować odrobinę tej tajemnicy, którą odkryję jutro, za rok, godzinę przed śmiercią? Nie chcę być odkrytą kartą. Przecież człowieka poznaje się całe życie, prawda? Niemniej psychologia definiuje mechanizmy powstawania decyzji i sposobów myślenia. Tak więc czy istnieje coś takiego jak tajemniczość? Owszem. Na tyle na ile pozwolimy, by ktoś nas poznał, na tyle możemy zostać niezdobyci. Chociaż to jest złe określenie. 
Znowu odbiegłem od tematu. Kłębek myśli przedziera mi się przez tą przestrzeń między uszami (jakże pustą) i od razu powstają liczne dygresje. Chciałbym zadać pytanie Tobie, drogi Obserwatorze, i jednocześnie oddać Ci głos. Poznać Cię. Chciałbym, żebyś mi odpisał. A mianowicie chodzi mi o odpowiedź na pytanie: czy umiesz wyrażać uczucia? A za tym pytaniem ciągnie się stado innych prostych pytań "jak?" czy "dlaczego?". Pierwszy odpowiem. Nie wydaje mi się, żebym umiał mówić o swoich uczuciach. Zawsze mi się zacieśnia gardło i ciężko mi przekazać jakąkolwiek myśl. Kiedyś mi to skutecznie przeszkadzało. Potem nastała wylewność uczuć wobec niewłaściwej osoby. Dopiero potem zacząłem szanować niektóre wyznania. Poznałem ich wartość i znaczenie określenia "przegryzione słowo". Czy umiem? Kiedyś myślałem, że umiem, a dzisiaj mogę powiedzieć, że chciałbym się nauczyć. Dlaczego? Żeby nie stracić nikogo. Żeby nie żałować. Jak? Nie potrafię tego określić i nie wiem czy do końca życia starczy mi czasu, żeby znaleźć sposób. Nie wiem czy mam wystarczająco siły, żeby dokonać czegokolwiek w tym kierunku. Przynajmniej jedno jest ważne. Nigdzie mi się nie spieszy. 
Zawsze może nadejść odpowiedni moment. 

Alexander

niedziela, 24 stycznia 2016

Młodość

Oddałem się bez najmniejszego wytchnienia
Oddałem się Tobie, moje ziarno przebudzenia
Wszak każdy płomień przypomina o żarze między nami
Gdzie piękno brzmień niesie się wraz z wronami
Każdy błysk Twoich oczu niesie uśmiech i młodość
Każdy dotyk moich rąk daje nieocenioną radość
Dźwięki doświadczam inaczej, bo liczą się słowa
Ważę moją myśl w zbawczej tonacji by była żywiołowa
Chodźmy dalej, spiesząc się powoli i dokładnie
Chwyć mnie za rękę, idziemy razem, no nie?


Drogi Obserwatorze!

Choć od dawna czuję się zbyt dojrzały jak na mój wiek. Wiem, że mam przemyślenia, które mijają się z moim pokoleniem, choć nie jestem tak unikalny jak kiedyś sądziłem. Od jakiegoś czasu drąży mnie uczucie, którego chyba się bałem. Zresztą powróciło mi wiele innych przemyśleń. Tych co uważałem, że są zagrzebane daleko i głęboko. Że ich już nie wykopię. Albo raczej, że nikt ich już nie wykopie. Jednak stało się inaczej. Istota z północy dzieli się swoim pięknym i łagodnym spojrzeniem, delikatnym uśmiechem i rozkosznym dotykiem, który rozpala mnie i daje nadzieję. Nadzieję, którą uważałem za martwą. Którą ktoś skutecznie zabił. Rozszarpał i wyrzucił, a ja się nauczyłem żyć bez niej. Czuję jakby właśnie ona została przywrócona do życia i znowu zacząłem marzyć. Piękne uczucie. Jestem melancholikiem i dość często popadam w chandrę. Mam po prostu ochotę siedzieć i odsunąć się od wszystkiego. Wiem, że nie tędy droga i to właśnie to potrafi zrujnować tyle rzeczy. Dlatego wolę kończyć drobne przygnębienie w jej ramionach, tak jak dzisiaj to miało miejsce. Jakie to wszystko potrafi być proste, prawda? Czemu wszystkie inne drogi, które wybierałem były tak bardzo kręte i nie do przejazdu, skoro istnieje możliwość, żeby to wszystko było bez niepotrzebnych zakrętów i intelektualnych labiryntów? Obserwatorze, czuję że odnalazłem to czego szukałem przez moje ostatnie życie. 

Twój Alexander

piątek, 22 stycznia 2016

Moralność

Prosto w uczucia, tak po cichu, spokojnie
Wbija się sztylet naszych chorych przemyśleń
Bez obaw, nie zniknie tak szybko, odwrotnie
Zostaje tam na długo, pełen dziwnych odniesień
Przygryzasz wargi, oddajesz się tak po prostu
Wiatr przegania każdy humor, każdy grymas
Choć spaliłeś wszystko, nie ma już mostu powrotu
Czy uśmiech kiedykolwiek zostanie przy nas?
Czy już zawsze zostanę w takim stanie?
Choć wiem, że szczęście jest na wyciągnięcie
Do mojej głowy wchodzi ten sztylet nieprzerwanie
Wspomnienia plamią przyszłość tak bezlitośnie.

Prawda?

Drogi Obserwatorze!

Jak się czujesz? Dzięki, wspaniale. W sumie to nie wiem jak odpowiedzieć na to pytanie. Zawsze miałem problemy z określeniem humoru i samopoczucia. Ciekawi mnie dlaczego tak się dzieje. Tak w sumie chciałbym chyba napisać o moralności. To jest wyuczony zbiór zasad co jest dobre, a co złe. Właściwie to jest tylko spis norm, które są publicznie brane za poprawne lub chore w danej epoce. Co jest tak naprawdę chore? Ciężko to określić. Coś co obecnie jest chore kiedyś było normą. Przykład? Ślub z jedenastolatką czy nawet sex z nią. Obecnie to jest chore i niedopuszczalne, a w XIV wieku to było przecież na porządku dziennym. Jak już miała czternaście to mówiono, że nigdy nie znajdzie męża, prawda? Przez lata to się zmieniło i pozwoliło wydłużyć dzieciństwo niemal do dwudziestego roku życia, kiedy człowiek fizycznie jest dojrzały. Ten okres w sumie najlepiej nazwać dzieciństwem bo od siódmego roku życia nie zmienia się zbyt wiele. Zasady są te same. Rano idziesz do szkoły, potem do domu i masz czas dla siebie. Czasem pójdziesz gdzieś ze znajomymi, czasem zostaniesz w domu, w zasadzie wszystko zależy od Ciebie. I tyle. Jedyny obowiązek to uczenie się.
Niemniej odbiegam od tematu. Miałem wspomnieć o moralności, a także o decyzjach naprawdę trudnych i definiujących nasz charakter. Czasem mamy ten luksus, że możemy się nad czymś zastanowić, ale gorzej jak zostajemy postawieni w jakiejś sytuacji i musimy natychmiast odpowiedzieć.
Najprostszym przykładem jest motyw wagonika i mostka. Oba są bardzo sytuacyjne i prawdę mówiąc bardzo podobne. Pierwszy odnosi się pociągu zbliżającego się do rozwidlenia. Na jednym torze jest piątka dzieci, które nie widzą zbliżającego się pociągu, a na drugim leży jakiś człowiek. Jesteś na tyle daleko, że nie masz szans wyciągnąć żadnej osoby z torów, masz około 5 sekund zanim pociąg dojedzie na rozwidlenie. Pod ręką masz dźwignię i możesz zmienić bieg pociągu. Pojazd jedzie wprost na piątkę dzieci. Co robisz? Masz do wyboru albo nic, co skutkuje śmiercią piątki dzieci, albo skazanie jednego człowieka na śmierć. 

Drugi motyw jest tak naprawdę bardzo podobny, tylko różni się tym, że nie ma żadnego rozwidlenia. Jesteś na wiadukcie, widzisz, że nadjeżdża pociąg wprost na piątkę dzieci. Widzisz przechodnia, który idzie wzdłuż barierki. Masz do wyboru patrzeć na śmierć piątki młodych ludzi, albo poświęcić przypadkowego przechodnia zrzucając go za barierki skazując go na rychłą śmierć ale mając niemal pewność, że zatrzyma się na czas i uratujesz piątkę dzieci.
Tak naprawdę skutki są te same, ale różnice są diametralne. W pierwszym przypadku możemy zauważyć, że nie mamy bezpośredniego kontaktu z nikim. Mamy tylko władzę nad kierunkiem przejazdu pociągu. W drugim mamy interakcję bezpośrednią. Poświęcamy jednego własnymi rękoma zrzucając go z wiaduktu na pociąg. Różnice diametralne w sposobie, a tak naprawdę efekt jest dokładnie ten sam. Jestem przekonany, że większość z moich czytelników (z pewnością ich jest na pęczki, tak, tak, oszukuj się dalej, Alexandrze) w pierwszym scenariuszu może by podjęłoby interakcję, ale w drugim to szczerze wątpię.
Takich scenariuszy jest dość sporo, takich jak wcielanie się w stratega i wybieranie spośród kilku scenariuszy sytuacyjnych najlepszy, czy też podana scenka i jej ocena. Utylitaryzm definiuje moralność na dwie strony, gdzie dobra strona to ta, w której człowiek się zaspokaja i dąży do szczęścia i radości, a druga, zła strona odnosi się wobec krzywdy i straty drugiego człowieka. Czemu o tym wspominam? W sumie to brzmi nieco hedonistycznie, prawda? Od jakiegoś czasu dążę do tego, aby stać się hedonistą i dlatego staram się dążyć do szczęścia, w które nie wierzyłem. Co ma moralność do tego wszystkiego? Po prostu czułem potrzebę wygadania się na ten temat. Od kilku dni mi się kotłowały bliżej nieokreślone myśli, więc czas je przelać na ten elektroniczny papier. Czy znajduje się tutaj jakaś wartość merytoryczna? Nie wiem, moja ocena jest zbyt subiektywna. Tak więc bez zbędnego gadania mogę zakończyć ten dziwny list.

Dobrej nocy, Obserwatorze.

Twój Alexander

niedziela, 10 stycznia 2016

Beethoven's Silence

W niepięknej przestrzeni
Tam, gdzie kształtuje się myśl
Przenika do mojej gardzieli
Chęć, aby wydrzeć się i iść
Drżenie i wewnętrzny nieporządek
Zapadnięta w sobie istota
Ta, która pomija już każdy wątek
Ta, która zamyka za sobą wrota
W niepięknej przestrzeni
Gdzie świat wiruje, a mrok nadchodzi
Czekasz, aż się od ciała oddzielisz
Aż dusza spomiędzy żeber wyjdzie
Jak chustka, która upada z kieszeni
Tak chęć do trwania wciąż zanika
Choć o tym wiesz, światło się mieni
Droga, którą idziesz Ciebie przenika

Mój Ty podróżniku jedyny
Podróżniku ulubiony
Czekam na znak od Ciebie
Czekam, aż zostanę wymieniony


Drogi Obserwatorze!

Mija kolejny dzień, kolejna noc się rozpoczyna. Zawsze kiedy słucham jednego utworu to myślę o nocy, moje przemyślenia oscylują i przenikają przez mnie, dostrzegając pewną pustkę. Nigdy nie jestem w stanie zidentyfikować, której części duszy mi brakuje. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak dusza? Lubię sobie tłumaczyć, że tak. Coś co napędza cały skomplikowany system synaps i łączeń neuronowych, aby kontrolować marne ciało. Wiem, brzmię trochę jak Schopenhauer. Być może zgodziłbym się z nim co do marności. Ale nie do końca. Może i świat jest przegryziony i robaczywy, ale dopóki ma się kontrolę nad sobą, to ma się możliwość odtworzenia dowolnego wspomnienia, ba, nawet stworzenia nowego, które będzie miało wpływ na późniejsze przemyślenia i obwite w różne konsekwencje, w dobrym tego słowa znaczeniu. Tylko Ty, mój drogi Obserwatorze, masz kontrolę nad tym co się dokoła Ciebie dzieje. Jeśli pozostawisz to przypadkowi, to wiedz, że zrzędzenie na los, który zabrał wszystko, jest niedobry i niesprawiedliwy jest pusty i bez pokrycia. Owszem, od każdej reguły są wyjątki. Nie zamierzam się kłócić, ale zazwyczaj to są ekstremalne przypadki. Nie zdarzające się codziennie.
Swoją drogą, mój Obserwatorze, może to zabrzmi dziwnie, ale czy kiedyś próbowałeś się poświęcić czemuś? Całkowicie i bez wytchnienia? Nie mówię o przelotnych pomysłach i słomianych zapałach. Mówi o konkretnych krokach podjętych w imię zbudowania czegoś pięknego i trwałego. Miałeś kiedyś tak? Dawno temu myślałem, że to jest proste i bez problemu można ot tak to osiągnąć, potem przyszedł czas, że stwierdziłem, że to jest nieosiągalne. Takie coś nie istnieje i śmiać mi się chciało, kiedy ktoś mówił, że może się poświęcić. Teraz sam nie jestem pewny. Czy to dobrze?

Alexander

środa, 6 stycznia 2016

Północ

Patrzę w Twoje oczy,
lustruje mnie Twoje zielone spojrzenie
Uśmiecham się do Ciebie
Czuję, przenikliwe i nieulotne marzenie
Dotykasz mojego karku
Ciepło rozprowadza się po moim ciele
Zamykasz oczy
A nasze języki tworzą w ustach tunele
Ręce Twoje błądzą
Błądzą także i moje, odkrywają istotę sprawy
Nierówny oddech
Słyszę Twoje westchnienie i pomruk niemrawy
Ocieramy się o siebie
Tworząc teraźniejszość, wizję przyszłości
Badamy nasze oblicza
Aby ziścić nasze wizje w rzeczywistości


Drogi obserwatorze!

Tak więc dzisiaj dane mi było pojechać na północ. Może niezbyt daleką, ale jednak. W moim niewielkim azylu mogłem ruszyć i zniknąć ze świata codziennego na kilka godzin. Jakże to było rozkoszne spotkać się ze swoją empatką. Poczuć jej zapach i dotknąć jej włosów. Wymienić uściski. Po prostu porozmawiać. Albo się starzeję, albo dojrzewam, bo takie właśnie gesty dają mi radość. 
Najwięcej satysfakcji mi sprawia fakt, że jest zachowana czystość relacji i intencji. Żadnych wymagań, żadnych żądań, żadnych nieścisłości. Po prostu wszystko jest takie jakie powinno być. Długo czekałem na taką relację. 
Empatka z północy, jak w tej piosence Boba Dylana. Delikatna istota z północy.
Czyżby zmiana charakteru o sto osiemdziesiąt stopni? Być może. Wszystko może się zmienić pod wpływem jednego wydarzenia. Mam nadzieję, że w tym roku będzie o wiele więcej planów i realizacji ów dzieł, niż w zeszłym. Nie tylko planów, ale też mam nadzieję, że znowu zacznę marzyć. Proste, a nie potrafię. Być może to właśnie dlatego byłem tak nieszczęśliwy sam ze sobą? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, gdyż jestem nieobiektywny w stosunku do siebie. Każdy ma swoją historię i swój bagaż. Moja jest wybitnie nudna i niewiele różniąca się od setek tysięcy innych, ale uważam, że pozostawiła we mnie drobną skazę niedoskonałości. Co teraz z tym zrobię? Nie jestem do końca pewny. Najpierw wnioski, potem plany.
Chyba zakończę ten list, ponieważ niewiele wartości merytorycznych już będę w stanie tutaj wcielić. Tymi słowami zniknę, jakby mnie nigdy nie było. Ten portal łączący moje przemyślenia z Twoją głową właśnie się zamyka.

Alexander

sobota, 2 stycznia 2016

Nowy rok

Jadę przed siebie, a tam pusta droga
Moje myśli biegną obok, jakaś trwoga?
Grymas lub uśmiech w kącikach ust
Na dworze chłód, grasuje tam mróz
Niezapisane strony bolą swoją pustką
Nieograniczającą niczym kartką bialutką
Tuszem będzie mój trud i poświęcenie
Natomiast sensem działanie i zrozumienie
Jadę przed siebie, a tam pusta droga
Coś mi mówi, że tam czeka mnie odnowa
Jakiś niespieszny szept, łagodny głos
Nieposkromiony wzrok i miękki włos
Uśmiech delikatny i obietnica jutra
Uśmiech wymierzony co do milimetra
Jadę przed siebie, a tam kręta droga
Moje myśli chcą mnie do niej przekonać
Ja się oddaję i jadę niespiesznie
Mijam zakręty, powoli, tak bezpieczniej


Drogi Obserwatorze!


Czy powinienem Cię przywitać w nowym roku? Czuję się dokładnie tak samo jak kilka dni temu, kiedy liczba oznaczająca jaki mamy rok była o jeden mniejsza. Nie, to nie jest prawda, a w każdym razie nie do końca. Może to przez dzień, który dzisiaj mam. Kolejna swoista rocznica. Same rocznice, prawda? Muszę przyznać, że przez ten rok cholernie wiele zrozumiałem. Chociaż minął dokładnie rok odkąd mój orędownik przekroczył cień wrót i sam musiałem zostać przy poznawaniu tego co nas wszystkich otacza. Z jakiegoś powodu przez całe życie wpajałem sobie, że dokoła mnie są ludzie, którzy tylko chcą żerować na innych, komplikować sprawy, dolewać oliwy do ognia i wbijać noże w plecy. Skąd to się wzięło? Nie mam pojęcia. Mam co najwyżej kilka pomysłów, ale zostawię je dla siebie.
Co przyniesie ten rok? Nie wiem, kto może to wiedzieć. Nawet ten w czarnym płaszczy zwanym Ostatnim Sprawiedliwym nie ma pojęcia kogo ze sobą zabierze. Niemiłosierny Bóg z tego co jest wszechwiedzący może co najwyżej nam podpowiedzieć, ale tego nie zrobi. Bo po co? Zresztą, czy to ma znaczenie? Osobiście wolę nie znać swojej przyszłości. Tajemnica działa na człowieka zachęcająco i kusi do odkrywania. Wyzwala emocje, zachęca do działania. Z jakiegoś powodu, pewnie przez wpływ telewizji, tajemnica kojarzy mi się z młodą kobietą w skąpym ubiorze, która zapraszająco wyciąga rękę. Przykre, że jesteśmy pokoleniem, które jest kształtowane przez telewizję i mass media. My, nasi ojcowie, nasze matki. A wartości merytorycznych z tych odbiorników jest tak dużo jak na kole podbiegunowym pól uprawnych. Niemniej każdy jest kowalem swojego losu.
Czasem warto zwolnić tempa, żeby dojrzeć tego co nas otacza. Myślę, że teraz jest odpowiedni czas, aby to zrobić. Chwila zadumy. Czas na zastanowienie się czego chcemy. Czego tak naprawdę chcemy. I wcale nie chodzi mi o fakt, że mamy nowy rok, bo to moim zdaniem jest nieistotne. Teraz, to mam na myśli dosłownie teraz, nigdy już nie będziesz tak młody jak w chwili, gdy czytasz ten tekst. Osobiście nie będę Cię zanudzać, drogi Obserwatorze, moimi postanowieniami. Są nudne i niepraktyczne. Zresztą większość z nich zawarłem w poprzednich wpisach.
Chyba na tym skończę ten noworoczny wpis. Powinienem Tobie życzyć wszystkiego najlepszego. W końcu w jakiś sposób jesteś tutaj ze mną. Czytasz to co mam do powiedzenia, czy też raczej do napisania. Należy Ci się chwila uwagi. Nie wiem jakie szczerze życzenia mógłbym Ci napisać. Chciałbym, żebyś po prostu trwał. Żył swoim życiem i był sobą. Nieważne kim jesteś, nie trać siebie, to najgorsze co może czekać człowieka. Wszystko co ludzie życzą sobie wzajemnie to tylko narzędzia. Owszem, są ważne, ale nie tak jak osobowość. Nie trać jej.

Alexander