Widzę, jak światło promienieje nad koronami drzew
Siedzę, obserwuję jak świat obraca się sam w sobie
Płuca się we mnie wypełniają powietrzem, niczym krew
Czysta i piękna, szlachetna i nieskazitelna, w próbie
Brzytwy, która otoczy skórę, pozwoli się jej wydostać
Na niepięknym krajobrazie do ostatniej chwili radości
Smutku dostąpi prze najskrytsze pragnienie, ma powstać
Wyzwolenie w moich ustach nie poskromi tej błogości
Drogi obserwatorze!
Z jednej strony uwielbiam, a z drugiej nie cierpię takich stanów jak dziś. Oddalenia od samego siebie. Czuję jakbym był gdzieś na zewnętrznych rubieżach własnego ciała. Nie tam gdzie powinienem. Zupełnie inaczej odczuwam rzeczywistość. Jestem jakby z oddali usytuowany w czasie i przestrzeni. Docierają do mnie istotne fakty, łączę wydarzenia, odczuwam inaczej. Piękne uczucie. Nie pamiętam kiedy tak poczułem się po raz pierwszy. Być może już w dzieciństwie. Niemniej jest druga strona takiej egzystencji.
Mam do czynienia z samym sobą. Jestem istotą leniwą i wybredną. Odczuwam wszystko na swój sposób, myślę kategoriami alternatywnymi. Oddalam się od rzeczywistości, nieraz naprawdę daleko. Teraz już sam. Z powrotem nie mam problemów. Problem byłby gdybym nie mógł wrócić. Wtedy byłbym zamknięty w białym pokoju bez klamek i z kratami w oknach. Póki co jestem wolny jak ptak. Niby poeta, niby artysta, ale takim się nie nazwę. To nie w moim stylu. Piszę bo lubię, nie dlatego, że umiem, bo tak naprawdę nie umiem tego wcale.
Jakbym miał określić jak się czuję, to użyłbym trzech płaszczyzn. Każda w jakiś sposób się ze sobą pokrywa. Jedna to fizyczne zdrowie, oczywiście. Nie jest idealnie, ale określiłbym jako dobre. Przecież nic nie boli, to czym się martwić, prawda? Druga, mentalnie poczucie wartości. Tutaj pojawiają się problemy, tak jak mamy funkcje na wykresach to wszystko zależy od zmiennych. W tej chwili pochodną mojego poczucia wartości jest całkiem niezłe, nieco podłamane, ale określiłbym na niezłe. Ale co nie znaczy, że jeden fakt może zaraz wywrócić mi system do góry nogami. Ostatnia płaszczyzna, którą bym zdefiniował, to może zahaczyć o mistycyzm, ale to wcale nie tak. Uduchowienie? Wena? Natchnienie? Nie jestem pewny jak to nazwać, nigdy nie byłem dobry w nazywaniu uczuć i rzeczy. W każdym razie im bardziej druga płaszczyzna idzie w dół, tym więcej zyskuje trzecia. No chyba, że mam taki dzień jak dzisiaj. Czuję, że mam wenę. Czuję się świetnie. Czuję jakbym mógł poukładać sobie życie. Widzę moje wszystkie obecne problemy. Mam rozwiązania na każde problemy. Piękne, prawda?
Nie. Wcale nie jest piękne, bo wiem, że niemal nic z tym nie zrobię.
Tak więc, drogi Obserwatorze, nie do końca wiem, w którą stronę mam iść z takim bagażem. Nie wiem czy to normalne, chociaż przekonuję się, że każdy tak ma. Przecież to normalne, prawda? Nie każdy musi zwracać uwagę na takie stany. A Ty tak masz?
Alexander
Opublikowane w samo południe. Intrygujące. Zastanawiam się, dlaczego nic nie robisz z taką mocą, z takim stanem, z tymi możliwościami. Co cechuje wynik tego stanu.
OdpowiedzUsuńDoskonale podzieliłeś sfery jaźni, czy też siebie. Ja chyba dodałbym cały osobny punkt poświęcony tęsknocie, niedosytowi i poczuciu niespełnienia czy niekompletności. Ale może zahacza to o trzeci punktu, albo jest podpunktem do niego...
Piszesz dobrze, Alexandrze. Wiem, że moja słowa nie znaczą dla Ciebie zbyt wiele, nie te na temat Twojego stylu, ale zwróć uwagę, że zawsze zachęcam Cię do tworzenia. Nie robię tego bez powodu. Pozdrawiam, stary. :D